Już po, pomijając fakt, że byłem jednym z organizatorów całego zamieszania, to zupełnie bezstronnie muszę powiedzieć, że wszystko się udało. No i to wiejskie jedzenie na koniec - pstrąg rulez:)
Jako broń wybrałem Bravo One - może trochę na wyrost bo to raczej sprzęt bardziej nadający się do mamby. Sam waży trochę, a dodatkowe obciążenie w postaci butli HP nie poprawia wygody użytkowania. Z drugiej strony mniejsze markery nie miały tego wizualnego coś :)
Byłem w drużynie mniej zgranej - czerwonych - ale za to z dużym duchem walki, co pokazaliśmy podczas jedynego wygranego przez nas scenariusza Wietnam (nawet Pan strażnik z dubeltówką był nam niestraszny). Poza tym, najważniejsza była dobra zabawa - i tego chyba nikomu nie brakowało. Ja nadal cierpię na zakwasy :)
Część z nas spotkała się później w restauracji Lizard King na Starym Rynku, celem obejrzenia meczu, zjedzenia tostów i wypicia kilku rzeczy. Wynik 2:1 dla Polski dodatkowo podkręcił pozytywne wibracje z całego dnia. Podsumowując: miejscówka w Dąbrówce Kościelnej rządzi - to świetnie zorganizowany poligon paintballowy i ogromny teren. Tak naprawdę nie było widać tych 70 osób, które brały udział w walce. Zresztą, jak się dowiedzieliśmy, na tym poligonie organizowane są bitwy na 350 osób - to dopiero walka :)
Polecam każdemu zasmakować paintballa, spora ilość dziewczyn, i to ładnych dziewczyn, tylko potwierdza, że to zabawa dla (prawie) każdego.
Następna impreza będzie w takim stylu (joke):
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
podpisuje sie pod tym obiema rekami i nogami :P
wizja przyszlego spotkania nastraja mnie bardzo pozytywnie ;)
no i to wiejskie zarcie :D
Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się tam wlecieć. Aczkolwiek za swoją postura będę łatwym celem i chyba zostanę w kuchni polowej na czas walk. :)
pzdr
Jankiel
Prześlij komentarz