poniedziałek, 10 września 2007

Children of Men - Ludzkie dzieci

Różnie się ostatnio dzieje w polityce, w sporcie nasi coraz bliżej euro08, tylko Kubica ciągle piąty - no ale jak zamiast podnośnika od bmw używają zamiennika od opla, to już tak jest :) Nie ważne zresztą, bo i tak od codzienności, którą znać trzeba (jak mawia mój kolega, możesz nie interesować się polityką, ale polityka i tak interesuje się Tobą), cenię rzeczy, które dostarczają znacznie ciekawsze emocje. Ot taki film w niedzielne popołudnie, zaraz po odespaniu sobotniej imprezy, tudzież po obejrzeniu wspomnianego Kubicy.
Wczoraj na ten przykład, zapuściłem sobie "Ludzkie dzieci", czyli w języku Wielkiej Nowej Emigracji: "Children of Men". W zasadzie ten film jest dosyć blisko polskiej wędrówki ludów do UK, oj bardzo. Ma 2 przewodnie motywy - pierwszy to bezpłodność ludzkości - ostatni człowiek urodził się 18 lat wcześniej, i drugi nie mniej ważny - imigranci. Wskutek bezpłodności, świat zmienił się w "shit hole", w zasadzie UK zostaje ostatnią ostoją państwowości w rozpadającym się świecie. Ma to oczywiście swoją cenę - każdy imigrant jest wrogiem i jako wróg musi zostać wyłapany i przeniesiony do specjalnego obozu, który natychmiast kojarzy się z żydowskim gettem z WWII.
Oczywiście jest ruch oporu i jest jakaś nadzieja, a wszystko zostaje ładnie spięte fabułą - w jaki sposób zdradzić nie mogę, nie chcę psuć przyjemności z przeżywania historii. Jest też polski wątek, mały bo mały, ale - trudno chyba była autorom brytyjskiego filmu, poniekąd opowiadającego o problemie napływu obcej ludności, nie wpleść postaci polskiego imigranta. Czy ukazany jest pozytywnie czy negatywnie? - nie lubię spoilerów.
Children of Men w jednej z recenzji nazwany został Blade Runnerem 21 wieku - porównanie może trochę na wyrost - bo klasycznego cyberpunku tutaj mało, ale klimat bliżej nieokreślonej nostalgii podobny.
Cieszy fakt, że to kolejny film ze światowej czołówki SF, który dzieje się w Europie (ostatnio "28 tygodni później") - jakoś tak swojsko, kiedy te wszystkie ważne rzeczy rozgrywają się tak blisko domu, a nie za Wielką Wodą :)
Children of Men to dobrze nakręcone, ciekawe kino, wciągające, i wzruszające momentami bardzo, oj bardzo. I jeszcze jedno, brak matrixowych, komputerowych wstawek, które coraz częściej pojawiają się w kinie (trynt taki jakiś, że nawet marny "Die Hard 4", stał się jeszcze bardziej marny - właśnie, przez te "super efekty"). W "Ludzkich dzieciach" tego nie ma, jeżeli coś wybucha, to widać, że naprawdę wybucha. Dwie sceny robią pod tym względem szczególne wrażenie - atak na samochód (jak oni zmieścili się tam z kamerą) i ostatnie sceny (nie będzie spoilera) - ktoś na YouTubie wrzucił filmik z tej sceny zatytułowany "Six Minute Gun Battle in One Take".

Kto filmu nie widział, szczerze polecam. Warto, bo to jeden z lepszych filmów SF ostatniego czasu, a może nie tylko ostatniego czasu.

Trailer:

Brak komentarzy: