czwartek, 13 września 2007

eXistenZ - przyszłość gier?

Wczoraj przypomniałem sobie film, który widziałem dobre parę lat temu - eXistenZ Davida Crobenberga . Nagrany jeszcze na VHS ze świętej pamięci Wizji Jeden - tak tak, drogie dzieci, kiedyś istniała taka platforma wchłonięta później przez beznadziejną Cyfrę+, której szczerze nie lubię.

Wszyscy wiemy, że filmy, które poruszają temat gier, to w dużej części gnioty, mniejsza część do dobre filmy, a najmniejsza do perełki. eXistenZ jest właśnie perełką, porusza temat przyszłości gier, wirtualnej rzeczywistości (ala matrix). O tym filmie naprawdę trudno pisać, żeby nie psuć jego odbioru, bo jego odkrywanie jest naprawdę cennym doświadczeniem. Powiem tylko tyle, że film rozpoczyna się sceną, w której firma produkująca gry zaprasza kilkanaście osób do testowania nowego tytułu rozgrywającej się w wirtualnym świecie. Uczestnicy podłączają konsolę do bioportu w rdzeniu kręgowym i wchodzą, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, do matrixa. Grę przerywa zamachowiec, który strzela do Allegry Geller (w tej roli cudna Jennifer Jason Leigh). Rannej pomaga pracownik firmy Ted Pikul (Jude Law). Allegra chcąc sprawdzić czy jedyna kopia gry nie została uszkodzona, namawia Teda do założenia bioportu i wspólnej gry. Tak to się zaczyna.

To co udało się doskonale Cronenbergowi to wciągnięcie widza w zatracenie rozpoznawania rzeczywistości. W pewnym momencie, podobnie jak bohaterzy filmu, nie wiemy, czy jesteśmy nadal w grze. Motywem przewodnim jest pytanie "Are we still in the game?"; i podobnie jak bohaterowie nie znamy odpowiedzi.

Tak sobie myślałem, mimo całego niebezpieczeństwa zagubienia w rzeczywistości, nie wahałbym się nawet minuty, by zagrać w to cudo. W końcu nie licząc tak zwanych casual players, każdy hardcorowiec marzy o maksymalnym zintegrowaniu się ze światem przedstawionym. Czy nie temu służy coraz lepsza grafika, 42 calowe ekrany LCD wysokiej rozdzielczości, wygodne bezprzewodowe pady, dźwięk przestrzenny? Przecież to tylko wstęp, być może do wizji ukazanej w eXistenZ. Bo obojętnie jak spojrzeć na film, to taka gra stwarza niesamowite możliwości. Jak holodeck ze Star Treka, ba, sięga znacznie dalej niż wizja z serialu. To wszystko to bardzo daleka pieśń przyszłości, bardzo daleka, ale czytając Wokół Księżyca Verne'a, dochodzę do wniosku, że 100 lat może starczyć na spełnienie wizjonerskiej SF. Czego sobie i wszystkim graczom życzę :)

PS. Wyjeżdżam na parę dni, do zobaczenia w przyszłym tygodniu.

4 komentarze:

Ela Wolny pisze...

Moderatora wyłączyłeś? :)
Powinieneś zostawić tu kogoś do pilnowania :) Chociaż moderatora uwolnić.
Właśnie.
Uwolnić moderatora z klatki!!!!!!!!!!

TOMO pisze...

wyłączyłem :D brakuje mi tego w bloggerze, żeby moderowane były tylko komentarze anonimowe, dziwnie to rozwiązane jest.

Ela Wolny pisze...

Po co anonimy moderować?
Znam amerykańskie blogi, które funkcjonująt ylko na komentarzach anonimowych, ba, jeden tuż obok ze Śląska sam pisze anonimowo.
Jak ktoś zechce nabluzgać to nie musi anonimowo :)
Ani kod z obrazka nie pomoże.
Można zawsze na ten jeden raz założyć konto :)
Czyli Moderator był dobry.

TOMO pisze...

kod z obrazka jest przeciwko automatom, a nie żeby uchronić przed bluzgami :)