Wyobraźcie sobie, że blok wschodni wcale się nie rozpada, nie ma żadnych demokratycznych przemian, a ZSRR w 89 roku przepuszcza atak na cały demokratyczny świat - łącznie z desantem na wybrzeże US. Ni mniej ni więcej, mamy do czynienia z nową wojną światową na ogromną skalę.
Może zacznę od elementu, który jest tylko dodatkiem, ale bardzo mi się podoba. W zasadzie już dawno nie oglądałem przerywników między misjami, szczególnie w RTSie, który by mnie nie znudziły. A tu niespodzianka, widzimy walki na ulicach amerykańskich miast, bomby wybuchające obok fastfoodów, radziecki czołgi rozjeżdżające amerykańskie samochody - i wszystko całkiem fajnie wyreżyserowane. Może nie jest to najważniejszy element gry, ale miło nakręca fabułę.
Sama gra to prawie typowy RTS. Mamy różne jednostki, piechotę, lekkie pojazdy, czołgi itp. Nie ma za to budowania baz, tylko ciągła akcja - sytuacja taktyczna zmienia się co chwilę. Grałem co prawda tylko w pierwsze misje, ale brawa dla autorów, że tak dobrze oddali atmosferę chaotycznie budowanej obrony. Kiedy zaczynamy zabezpieczać jakiś teren, okazuje się, że zmasowane siły wroga uderzają w innym miejscu i musimy przedzierać się przez ciasne miasto, by pomóc naszym jednostkom. Właśnie, miasto; świetnie oddane, z licznymi budynkami, w których czają się jednostki piechoty wroga. I tu z pomocą przychodzi nam wsparcie. Na początku mamy dostęp tylko do artylerii - za zdobyte punkty możemy zakupić w niektórych fragmentach gry ostrzał wrogich jednostek. Później dojdą jeszcze różne rodzaje bombardowań - jakie jeszcze nie wiem, ale z opisu wynika, że napalm i broń nuklearna są całkiem prawdopodobnymi narzędziami anihilacji. Tym bardziej, że zniszczyć można praktycznie każdy budynek.
Postępy w grze polegają na zdobyciu odpowiednich punktów z puli Primary Target. Mamy oczywiście jeszcze cele drugorzędne, jednak ich zdobycie nie jest koniecznym warunkiem ukończenia misji.
Graficznie - cóż, mój komputer nie pozwala w pełni wykorzystać tej gry, ale nawet w niskich detalach wybuchy i dym wyglądają godnie. Gorzej z teksturami, ale co zrobić, musiałem powyłączać szczegóły, żeby móc swobodnie grać. Zresztą fajne jest to, że engine jest na tyle zoptymalizowany, że chodzi płynnie na gorszym sprzęcie. W full detalach, na karcie korzystającej z D10 grafika powoduje opad szczęki. To naprawdę wygląda pięknie, a przecież to "tylko" RTS. Aha, jeszcze jedno, na stronie nvidi znalazłem artykuł, z którego wynika, że na odpowiednim sprzęcie można odpalić grę na dwóch ekranach. Na dodatkowym ekranie możemy wyświetlić mapę taktyczną, która pozwala lepiej zorientować się w sytuacji na polu walki.
Multiplayera nie miałem jeszcze okazji testować - najpierw chcę ukończyć singla, poza tym, po usłudze online na Xbox Live! jakoś nie chce mi się próbować czegoś innego :D
PS. Zdradzę, że w przyszłym tygodniu warto (zresztą zawsze warto) zaglądać na forum Cafe Gry w Allegro - będę miał dla Was dużą niespodziankę związaną z grą World in Conflict.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Rzeczywiście mówiłeś "nie wchodzić" :)
Nic z tego nie rozumiem :)
Hmm, muszę kiedyś zebrać wszystkich tych co nie rozumieją, zamknąć w pokoju na 24h z włączonymi grami - z nudów może zaczną grać i zrozumieją w końcu :)
Mogłoby być całkiem przyjemnie :P
Prześlij komentarz