środa, 22 października 2008

I Hate King Bohan

No właśnie, nienawidzę Króla Bohana z Heavenly Sword, a nawet nie jego, tylko tego co uosabia, czyli przesadnie dokaszczony ostatni boss. Nienawidzę sztucznego przedłużania czasu gry przez dodawanie idiotycznie trudnych i odpornych na ciosy bossów. To nie tak, że bossowie to coś złego, bo są tacy, którzy ubarwiają rozgrywkę i nie irytują - jak chociażby bossowie w God of War czy serii Resident Evil. Tam zawsze jest jakiś sposób, strategia, którą można przyjąć, a margines błędu jest dosyć rozległy. Może już zdziadziałem, ale Króla Bohana póki co pokonać nie mogę - gram na najniższym poziomie, poprzednich bossów z "Niebiańskiego Miecza" pokonałem za pierwszym razem - a tu na końcu taki zonk.

A sam Heavenly Sword? Nie przepadam za hack&slash, ale ta gra ma całkiem przyjemny i intuicyjny system walki, którego opanowanie trwa dosłownie chwilę. No i ta grafika - właśnie taki poziom powinny trzymać gry na konsole. Gra z 2007 roku nadal zachwyca i powoduje mały opad szczeny - nie mogę się już doczekać co nowy God of War wyciśnie z PS3.

Heavenly Sword przekonało mnie jeszcze jedną ważną cechą - postacie. Król Bohan to nie kto inny, jak opętany rządzą władzy średniowieczny władca, nawet jego strój nawiązuje do tej tradycji. Mi najbardziej spodobał się Flying Fox - ekscentryczny i szalony morderca i pierwszy generał Bohana. Świetnie wyreżyserowana postać - wielokrotnie można odnieść wrażenie, że nawet Król Bohan odczuwa niepokój w towarzystwie swojego generała.

Cała gra przepełniona jest niesamowicie wyglądającymi i świetnie wyreżyserowanymi wstawkami, które w tym wypadku ani przez chwilę nie nudzą. Niestety, w wielu współczesnych grach wstawek zwyczajnie nie chce się oglądać - tutaj jest inaczej. Fabuła, mimo że prosta i przewidywalna, tutaj wciąga i buduje klimat gry.

Heavenly Sword to bez wątpienia must have dla każdego posiadacza PS3. Gra ukazała się niedawno w platynowej kolekcji w cenie 99 złotych; na Allegro można kupić grę jeszcze taniej.

poniedziałek, 13 października 2008

Allegro D-Day 2008

Już po, pomijając fakt, że byłem jednym z organizatorów całego zamieszania, to zupełnie bezstronnie muszę powiedzieć, że wszystko się udało. No i to wiejskie jedzenie na koniec - pstrąg rulez:)



Jako broń wybrałem Bravo One - może trochę na wyrost bo to raczej sprzęt bardziej nadający się do mamby. Sam waży trochę, a dodatkowe obciążenie w postaci butli HP nie poprawia wygody użytkowania. Z drugiej strony mniejsze markery nie miały tego wizualnego coś :)

Byłem w drużynie mniej zgranej - czerwonych - ale za to z dużym duchem walki, co pokazaliśmy podczas jedynego wygranego przez nas scenariusza Wietnam (nawet Pan strażnik z dubeltówką był nam niestraszny). Poza tym, najważniejsza była dobra zabawa - i tego chyba nikomu nie brakowało. Ja nadal cierpię na zakwasy :)



Część z nas spotkała się później w restauracji Lizard King na Starym Rynku, celem obejrzenia meczu, zjedzenia tostów i wypicia kilku rzeczy. Wynik 2:1 dla Polski dodatkowo podkręcił pozytywne wibracje z całego dnia. Podsumowując: miejscówka w Dąbrówce Kościelnej rządzi - to świetnie zorganizowany poligon paintballowy i ogromny teren. Tak naprawdę nie było widać tych 70 osób, które brały udział w walce. Zresztą, jak się dowiedzieliśmy, na tym poligonie organizowane są bitwy na 350 osób - to dopiero walka :)

Polecam każdemu zasmakować paintballa, spora ilość dziewczyn, i to ładnych dziewczyn, tylko potwierdza, że to zabawa dla (prawie) każdego.

Następna impreza będzie w takim stylu (joke):