poniedziałek, 22 września 2008

Mój własny Sackboy :)

Po co wydawać kilkadziesiąt złotych na figurkę, która uprzyjemni stanowisko pracy w biurze, jak można sobie samemu zrobić papierowego sackboya. Korzystając z tego wzoru i pomocy Saitrel w wycinaniu, wyszedł mi taki cudak:



Polecam, można sobie poprawić humor przy każdym spojrzeniu :)

guitar hero vs rock band

Zagrywam się ostatnio w Rock Band, a wcześniej grałem/próbowałem grać w Guitar Hero. Nie wiem jak to wygląda teraz w Rock Band 2 i Guitar Hero IV World Tour, mam nadzieję, że wkrótce będę mógł przetestować obie gry.

Na Rock Bandzie gra się znacznie przyjemniej, dzięki większej melodyjności w naciskania klawiszy na gitarze. Experta jeszcze nie próbowałem, ale nawet na Hardzie mam wrażenie, że jednak jakoś tam gram, palce śmigają po gitarze w sposób bardziej płynny niż u konkurencji. Tymczasem w Guitar Hero już na Medium czasem się gubię i bardzo rzadko odnoszę wrażenie, że robię coś innego niż walenie w klawisze, trudno to porównywać do grania. Oczywiście frajda nadal jest i warto w Guitar Hero grać, ale jednak ta różnica jest wyczuwalna. Mam nadzieję, że w Guitar Hero IV przyjemność z grania będzie większa i odczujemy wpływ Rock Banda. Mimo wszystko więcej jest zwykłych graczy, niż takich zdolniachów jak na filmiku poniżej, a przecież głównie chodzi o frajdę z grania i wrażenie szarpania na prawdziwej gitarze.

wtorek, 16 września 2008

Allegro D-Day 2008

Paintball, paintball, paintball - jak lubicie, strzelacie, albo chcecie zwyczajnie spróbować czegoś nowego, to serdecznie zapraszam na Allegro D-Day 2008 - szczegóły na forum Allegro.

poniedziałek, 15 września 2008

The Strangers

No musiałem o tym filmie napisać, chociaż tak chwilowo z Polagry - jak to miło, że wymyślono te wszystkie bluconnecty i iplusy. The Strangers, po naszemu Nieznajomi, to nowy film w klimatach uwielbianych przeze mnie horrorów w stylu Teksańskiej Masakry Piłą Łańcuchową czy Domu 1000 ciał. To debiut reżysera Bryana Bertino i to debiut całkiem udany. Jak wynika z powyższego film mi się podobał, momentami nawet bardzo, chociaż nieporadność jak to zwykle bywa, zachowania głównego bohatera Jamesa (w tej roli Scott Speedman) bywaja denerwująca. O wiele lepiej w realności zachowań i naturalności na ekranie wypada Kristen, czyli Liv Tyler - aktorka pierwszej klasy, więc dziwić się nie ma czemu.

Film jest całkiem zgrabnie zmontowany, wstęp nie trwa zbyt długo i dreszczyk czujemy już po kilku minutach. Próbę namiętnego seksu o 4 nad ranem przerywa pukanie do drzwi. Młoda dziewczyna pyta czy jest w domu Tamara - patrząc na finał, może lepiej było powiedzieć, że Tamara jest, tylko bierze prysznic :) Oczywiście, niczego nieświadomi bohaterowie odpowiadają, że to pomyłka. Co się dzieje dalej, można wywnioskować z trailera, a finał w miarę przewidywalny, świetnie wpisuje się w konwencję tego typu kina.

Na uwagę zasługują szwarc charaktery - i może 5 lat temu stwierdziłbym, że to bajka, ale teraz, kiedy wiemy o tatku z Austrii i tatku z naszej rodzimej Polski, a także o tym zjebie co zaszlachtował trójkę swoich dzieci, cóż, mówię to w pełni świadomie, historia opowiedziana w tym filmie może być jak najbardziej prawdziwa. No to teraz Was zaskoczę - ta historia jest prawdziwa, bo została oparta na przypadkach zbrodni Charlesa Mansona z 1969 (Liv Tyler czołga się w ogrodzie jak Anne Folger), morderstwie z Kalifornii z 1981 roku (tzw. sprawa Keddie), czy przypadku rodzinnego mordu Jeffreya R. MacDonalda

Polecam, bo dobrych thrillerów jakoś ostatnio mało.

wtorek, 9 września 2008

najgorszy film SF ever?

Coś mi się wydaje, że podobnych filmów jest cała masa, ale z reguły na nie nie trafiamy, lub trafiamy bardzo rzadko. Cóż, ja trafiłem przez prenumeratę czasopisma Kino Domowe. Wiedziony nadzieją, że za 19.90 mogę spodziewać się dobrych filmów - w końcu za tę cenę mogę na Allegro kupić hity światowego kina - naiwnie wciągnąłem się w ten interes.

No to na dzień dobry otrzymałem "Inwazję Zabójczych Klonów" - film SF, oceniany przez IDG bardzo wysoko, porównywany z takimi filmami jak "Inwazja pożeraczy ciał" czy "Gatunek". Mówię sobie "jejku" a potem "jupi" i siłą rzeczy pamperek z Gadu-Gadu skacze już w środku mojej przepełnionej radością głowy, wszak uwielbiam ten typ kina.

O naiwności - jakie było moje rozczarowanie, kiedy po 15 minutach stwierdziłem, że takiego shitu dawno nie widziałem, a po 90 minutach, że najmocniejszą stroną filmu (tak, to będzie seksistowskie) są nagie ciała głównych bohaterek. Bo w pewnym momencie miałem wrażenie, że film został nakręcony tylko po to, żeby reżyser mógł ściągnąć do obsady fajne i łatwe laski, które w zamian na występ przed kamerą zrobią wszystko dla pana rezysera (brak "ż" zamierzony).

Fabuła przypomina, chociaż to za mocne słowo, bardziej krąży wokół fabuły serialu "Inwazja" - mamy deszcz meteorytów, mamy nowy rodzaj człowieka, teoretycznie wyższe stadium ewolucji. I to w zasadzie wszystko. W "Inwazji zabójczych klonów" tytułowe klony upodobały sobie agencję modelek :) Nowy klon powstaje z... rośliny w doniczce, którą panie wręczają sobie w ramach prezentu. Oczywiście nowy gatunek jest bardzo wyuzdany i lubi ... jak króliki. Mamy piękną i niepokorną, której gra aktorska rysuje się poniżej poziomu braci MROK (tak, to jest możliwe) i chociaż patrzy się na nią miło (przynajmniej facetom), to naprawdę wszystkich scen wytrzymać nie sposób. Oczywiście są takie, które zagrała świetnie, no ale w tych scenach nie musiała grać, była po prostu sobą i nic nie mówiła, tylko mruczała sobie, tak miło :)

Scenariusz, gra aktorska, montaż, scenografia, związki przyczynowo-skutkowe, wszystko jest znacznie poniżej jakiejkolwiek dopuszczalnej normy. Tylko, że to nie jest najgorsze, najgorsze jest to, że film wciskany jest w drogiej prenumeracie 19.90 sztuka z tekstem "Inwazja zabójczych klonów" to trzymający w napięciu, przesycony mrocznym, erotycznym klimatem, przerażający horror science fiction utrzymany w najlepszym stylu takich klasyków filmowych, jak "Inwazja pożeraczy ciał" czy "Gatunek".

A poniżej "przerażająca" scena z filmu:

środa, 3 września 2008

Zagubieni w Gliśnie

W weekend bawiłem się na Zlocie fanów serialu LOST w Gliśnie Wielkim. Na uzupełnienie tego wpisu na forum Allegro dodam, że: po Eire Noteckim z browaru w Czarnkowie głowa nie boli, po Żuberku już trochę tak, noce o tej porze są już bardzo zimne i ciepły śpiwór lub przytulana to podstawa (ja miałem śpiwór nie za ciepły i alkohol we krwi - też dobre) no i chciałbym kiedyś mieć swój stół do ping ponga i mieć miejsce na jego postawienie w domu. The End.