piątek, 31 sierpnia 2007

Dzień Blogera

Chociaż ostatnie doniesienia o archaicznym polskim prawie nie napawają entuzjazmem, to dzisiaj żaden bloger nie powinien przejmować się takimi błahostkami. Dzisiaj każdy bloger ma swoje święto (ciasto i coś do popicia obowiązkowe), dlatego wszystkim blogującym składam najserdeczniejsze życzenia wytrwałości w pisaniu, oby Wasze blogi miały jak największą oglądalność.

Zgodnie z zasadami tego dnia, należy podać 5 blogów, które sami czytacie i polecacie. Ja postanowiłem, że przedstawię Wam blogi, które czytam (oglądam) na poprawę humoru. Każdego z nich ktoś mi kiedyś przesłał i od tamtej pory każdy nowy wpis wywołuje u mnie uśmiech na twarzy.

Kolejność przypadkowa:

1. http://aaaby-sprzedac.blogspot.com/
2. http://fora.blox.pl/html
3. http://www.fotkapeel.blogspot.com/
4. http://skarzypyta.blox.pl/html
5. http://tymczasowo.blox.pl/html

Mógłbym tu jeszcze wymienić kilka blogów prywatnych znajomych osób, które również potrafią poprawić mi humor, no ale... to czasem są bardzo prywatne blogi :)

I to tyle, mam nadzieję, że blogosfera będzie rosła w siłę :)

Na koniec, bardzo ciekawy filmik o człowieku, internecie i może o przyszłości, kto wie :)

czwartek, 30 sierpnia 2007

singstar - proste, a ile zabawy

Pozostając trochę w klimatach muzycznych, nie mogę nie napisać o jednej grze. Wczoraj pożyczyłem (dzięki Diana) zestaw Singstara - 2 mikrofony i kilka płytek. Dla tych, którzy nigdy nie zetknęli się z Singstarem, krótki faq.

Mikrofony podłączamy do Playstation 2 (lub 3) i odpalamy grę. Gra to odmiana karaoke, czyli mamy muzykę, teledysk i słowa piosenki. Ponieważ to gra, musi mieć jakieś zliczanie punktów - i tak jest. Na środku ekranu pokazana jest linia melodyczna - w zależności od tego, czy śpiewamy dobrze czy źle, nasz głos albo wchodzi na pokazaną linię, albo skacze gdzieś obok. Im częściej i dłużej utrzymujemy prawidłową linię melodyczną, tym więcej punktów zdobywamy. Najfajniejsze są oczywiście pojedynki, śpiewamy wtedy razem, a na ekranie pokazane są dwie linie melodyczne. Zabawa jest niesamowita, szczególnie gdy kawałek zbliża się do końca, a różnica w punktach jest niewielka - każdy stara się zaśpiewać ostatnie wersy jak najlepiej.

Najlepsze jest to, że kiedy ktoś zaczyna śpiewać, robi to po cichu, trochę wstydząc się swojego głosu. Mija kilka chwil i cichy nieśmiały głosik, zmienia się w ryczenie i chęć zbicia jak największej ilości punktów :) Ta gra idealna jest jako party game, w zasadzie wszystkie maty i tym podobne wynalazki chowają się, śpiewanie na imprezach zawsze daje najwięcej radochy - a Sony zwyczajnie i sprytnie wykorzystało ten fakt - i bardzo dobrze:)

Aha, myślałem, że tryb single mnie nie wciągnie, a jednak... Nie wiem jak i kiedy, ale nagle spostrzegłem, że stuknęły 2 godziny. Po sesji zobaczyłem tylko dziwne spojrzenie mojej papugi. Chyba Jamba nie za bardzo wiedział o co chodzi i dlaczego Tomo tak się nadziera do TV.

PS. Szkoda, że tak naprawdę nie umiem śpiewać i przegrywam w pojedynku z każdym; naprawdę, z każdym :)

Reklama Singstara:

środa, 29 sierpnia 2007

Ayo w Poznaniu

Tak sobie pomyślałem, że o tym napiszę, bo to dosyć ciekawe wydarzenie muzyczne, przynajmniej dla mnie. Ayo przyjeżdża do Polski na 3 koncerty: Poznań 9.09, Warszawa 10.09 i Kraków 11.09.

O Ayo przeczytać możecie na Wiki tutaj .

W zasadzie nie wiem co magicznego ma w sobie jej muzyka, bo z reguły słucham czegoś zawierającego ostrzejsze dźwięki. Może to jej głos, teksty, a może zwyczajnie kojarzy mi się z czymś pozytywnym, nie wiem. W każdym bądź razie płytę "Joyful" wysłuchałem już całkiem sporo razy i ciągle nie jestem znudzony, kiedy po raz kolejny słyszę "life is real". Jedyny warunek, który konieczny jest dla mnie by w pełni cieszyć się tą muzyką, to ustawienie volume na wysoką wartość - tego się nie da słuchać po cichu (jak zresztą każdej dobrej muzyki).

Szczegóły na temat koncertów i tego gdzie można kupić bilety, znajdziecie na stronie agencji Good Music

Jeżeli ktoś jeszcze nie zna tej muzyki, to na zachętę kawałek "Down on my knees":

wtorek, 28 sierpnia 2007

II zlot fanów serialu LOST

Poprzedni weekend miałem dosyć intensywny, najpierw Lipsk a zaraz potem wyjazd do Gliśna na II zlot fanów serialu LOST. Widać za bardzo intensywnie, bo siedzę dzisiaj chory w domu. Na zlocie byłem krótko, bo przyjechałem z piątek wieczorem i w niedzielę rano już wracałem. A szkoda, bo klimat na tej imprezie był wyjątkowy. Może zacznę od miejsca, czyli od Przystanku Alaska .
Przystanek Alaska niedaleko Gliśna to takie dosyć magiczne miejsce. Możecie tu zrobić zakupy u Ruth-Anne, napić się piwa i potańczyć w barze u Holinga, obejrzeć film u Eda, czy też zrobić sobie coś dobrego do jedzenia w Chacie Adama. Mało tego, jak czegoś nie będziecie wiedzieć to wszyscy wokoło Wam pomogą. Bo to właśnie druga cecha tego miejsca, ludzie, których po prostu trzeba poznać.



Co tam robiłem? Nauczyłem się grać w tryk-traka i jakąś taką odmianę remika, zaprzyjaźniłem się z kilkoma żubrzykami, powymyślałem parę pytań na quiz wiedzy o serialu, obejrzałem 2 odcinki lostów, a w sobotę na głównej gali obejrzałem scenki nakręcone przez uczestników zlotu (niektóre były naprawdę dobre), popiekłem chleb na ognisko-kominku, posłuchałem koncertu, a przede wszystkim bardzo dobrze się bawiłem.
Kilka zdjęć dodałem do galerii .

Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się przyjechać tam na trochę dłużej :)

poniedziałek, 27 sierpnia 2007

after Lipsk GC

W zasadzie wszystko opisałem na forum Allegro, dlatego tam właśnie zapraszam do przeczytania mojej relacji:

Relacja Lipsk 2007

Tutaj zamieszczam tylko film, który nakręciłem w tym roku na GC:

środa, 22 sierpnia 2007

Kierunek: Leipziger Messe

Już jutro pobudka o 3 rano i ruszamy do Lipska. Jestem ogromnie ciekawy jak w tym roku będą wyglądały targi Games Convention . Przeglądając zapowiedzi można dojść do wniosku, że z roku na rok, GC zyskuje na prestiżu. Coraz więcej wydawców, zapowiedzi, być może pojawią się jakieś niespodzianki. To wszystko cieszy, tym bardziej, że Lipsk jest w zasięgu większości polskich graczy i w zasadzie nie potrzeba jakiś ogromnych nakładów finansowych, żeby się tam dostać. Mam nadzieję, że już w piątek uda mi się napisać relację na forum Allegro i tutaj. Jeżeli nie dam rady (w piątek popołudniu jadę na zlot fanów serialu Lost ), to relacja pojawi się w poniedziałek.

Tymczasem, polecam obejrzeć filmik, jak mając talent można upiększyć sobie mieszkanie. Na film trafiłem z bloga Grrr.pl Osobiście zamiast Ryo Hazukiego prosiłbym o malunek Ady Wong, chociaż Mario też może być :)

wtorek, 21 sierpnia 2007

dexter

Oglądam dużo seriali, nawet bardzo dużo. Oczywiście nie mam tu na myśli seriali takich jak Klan, czy M jak miłość - tylko to co można poniekąd nazwać "nową falą" w serialach. Wiem, że to stwierdzenie trochę przesadzone, ale bez wątpienia nastąpił w tym temacie jakiś przełom, powstają seriale coraz ambitniejsze z dużym budżetem, dobrą obsadą i ekipą filmową. Kiedyś termin "TV shows" kojarzony był w czymś, w samym już założeniu, gorszym od produkcji filmowej. Dzisiaj coraz częściej seriale prezentują wyższy poziom niż niejedna produkcja z Hollywood. Dlaczego? Może dlatego, że seriale powstają dla pewnego kręgu odbiorców płatnych telewizji, nie muszą być zrozumiane i obejrzane przez 15-latka w Pekinie, Nowym Jorku czy Poznaniu. Widzowie płatnych telewizji są coraz bardziej wymagający, zresztą sprzęt, który posiadają w domu pozwala im delektować się obrazem lepiej niż w kinie. US to nie Polska, gdzie większość odbiorców telewizji nie wie co to HD.

Wracając do seriali, postaram się co jakiś czas opisywać moje ulubione. Dzisiaj zacznę od serialu, który zacząłem oglądać z nudów. Wszystkie moje ulubione się pokończyły lub mają przerwę, dlatego sięgnąłem po Dextera. I cóż, pierwsze sceny powodują dosyć dziwne odczucia, seryjny morderca bohaterem serialu i to jeszcze pozytywnym? Chociaż zdaję sobie sprawę jakie to przewrotne stwierdzenie, to tak właśnie jest. Dextera zaczynamy lubić mniej więcej od połowy pierwszego odcinka, jego dialogi i wewnętrzny spokój mogą budzić jedynie sympatię widza. To taki doskonały współczesny bohater "na miarę naszych czasów". Z jednej strony znużenie polityką, brak zaufania do Policji, gangsterzy trochę się już przejedli, więc pozostaje seryjny morderca, który wbrew pozorom stoi na straży bezpieczeństwa publicznego.

Z całą pewnością osoby bardziej wrażliwe powinny Dextera sobie odpuścić, dużo tam krwi, przemocy i kawałków ciał, ale taka jest właśnie konwencja tego serialu. Jeżeli ktoś się na nią godzi, będzie się przy przygodach głównego bohatera dobrze bawił, baaa, nawet z czasem zacznie podjadać chipsy, oglądając kolejne ćwiartowane ciało. I jeszcze jedno, Dexter zabija swoimi monologami. Jeżeli tylko jesteście gotowi przyjąć brutalną konwencję serialu, to zdecydowanie polecam.

Trailer:

niedziela, 19 sierpnia 2007

after Xbox 360 Fun Day - Pobierowo

Właśnie wróciłem z Xbox 360 Fun Day z Pobierowa. Było godnie:) Wyjechaliśmy (ja, Eliza i Rafiko) w piątek o 5 rano z Poznania. Podróż minęła szybko i bez żadnych przykrych niespodzianek. Dotarliśmy jako jedni z pierwszych, jeszcze zanim pojawił się punkt rejestracyjny. Chwila oczekiwania i parę minut po 10 ruszyła rejestracja uczestników. I od razu miła niespodzianka. Uczestnicy otrzymali koszulki HALO 3, identyfikator, smycz, okulary przeciwsłoneczne, mapkę i plan imprezy, kupon na darmowe zakwaterowanie na polu namiotowym, kupony na hot-dogi i kupony na piwo - nieźle :). Po rozbiciu namiotu, udaliśmy się na plażę, gdzie czekał na uczestników namiot z Xboxami 360, pole do gry w siatkówkę, możliwość przejechania się na skuterze bądź bananie. Jednym słowem, jeżeli ktoś znudził się graniem na konsoli, mógł całkiem przyjemnie spędzić ten dzień.

Ja i Rafiko przed namiotem Xbox 360:



Wieczorem w pubo-namiocie odbyła się impreza Beach Party. Poniżej fragment koncertu (słaba jakość bo nagrywałem komórką):



Drugiego dnia, oprócz wymienionych już atrakcji, miały miejsce 3 ważne wydarzenia. Zaczęło się od wystąpienia Jakuba Mirskiego, który opowiadał o samym Fun Day jak i o pozostałych działaniach podejmowanych przez Microsoft w Polsce związanych z marketingiem Xboxa360. Fragment (również nagrywane komórką):



Później zaprezentowano 2 najnowsze produkcje na Xboxa 360: Blue Dragon i Bioshock.
W końcu, o godzinie 17 rozpoczął się wielki turniej w Forza Motorsport 2 - główną nagrodą w konkursie był Xbox 360 Elite z grą Halo 3 Legendary. Rafiko doszedł aż do półfinałów i tylko jeden zakręt sprawił, że nie przeszedł dalej mimo prowadzenia w wyścigu. Ja odpadłem na samym początku - niestety, nie mój dzień na Forze :)

Mam nadzieję, że Microsoft będzie organizował tego typu imprezy cyklicznie i w równie wakacyjnych miejscach. Zdecydowanie jestem przeciwny, by podobne eventy odbywały się w dużych miastach. Nadmorskie i mazurskie miejscowości nadają się do tego znacznie bardziej. To tyle, resztę napiszę jutro na forum Allegro.

czwartek, 16 sierpnia 2007

Goodfellas sobie przypomniałem

Wczoraj miałem jeden z takich leniwych dni. W zasadzie to skutek ostrej imprezy dnia poprzedniego, więc nie ma co się dziwić :) I tak mi jakoś zleciało, najpierw skończyłem w końcu God of War 2, potem pograłem trochę na onlinie w Gears of War - wszak muszę trenować na jutrzejszy Xbox360 Fun Day . Coś czuję, że po chwilowemu przejedzeniu Rainbow Sixem, zacznę onlinowo męczyć właśnie GOW.

Na koniec dnia sięgnąłem po klasykę i odpaliłem dawno już nie oglądany przeze mnie film Goodfellas, czyli Chłopcy z ferajny. Nie wiem ilu z Was lubi kino gangsterskie, ale dla mnie to ulubiony gatunek odkąd pamiętam. Może po części dlatego, że bohaterowie takich filmów to po części buntownicy; buntownicy przeciwko ustalonym porządkom i codzienności przeciętnego życia. W filmach z reguły większą sympatią darzę Bad Guys (tutaj Wise Guys), dlatego ten typ kina zawsze mi odpowiadał.

Chłopcy z ferajny to taki klasyk klasyków. Z jednej strony zachwyca się życiem gangstera, z drugiej pokazuje jego degradację i fałsz. Nie będę przeprowadzał tutaj analizy, bo Goodfellas już tyle razy byli analizowani przez wszystkich, że mija się to z celem. Powiem tylko o dwóch rzeczach, które utkwiły mi w głowie po wczorajszym seansie.

Dowcip, który zawsze mnie śmieszył i obojętnie ile razy oglądałem ten film, nadal śmieje się, kiedy matka Martina Scorsese (w roli matki Tommiego) opowiada swoją historię. W skrócie brzmi to tak:

Rodzina przy stole. Wszyscy rozmawiają, tylko jeden koleś siedzi i nic nie gada. W końcu pytają mu się: "A ty co tak siedzisz cały dzień i nic nie gadasz?" On odpowiada: "A co mam gadać, że żona mi się puszcza". A żona na to: "Zamknij się gadasz i gadasz." Koleś był Cornuto content :)

I druga scena, ostatnia w filmie, kiedy Henry żali się, że życie, które wcześniej prowadził, było lepsze, a teraz: "And now it's all over". I na sam koniec: "I get to live the rest of my life like a schnook." I wychodzą mi 2 podsumowania jego nastawienia do uczciwego życia:

1. Już Milton pisał: "Better to rule in Hell than to serve in Heaven."
2. Może Henry Hill powinien kupić sobie konsolę i zapoznać się z serią GTA :)

Jedna z moich ulubionych scen, Wise Guy musi uważać nawet na kumpla:

wtorek, 14 sierpnia 2007

I am Kratos I am God of War

Najtwardszy madafaka w historii gier. Sięgam pamięcią do starych gier i jakoś nie przypominam sobie drugiego takiego bohatera w historii jak Kratos. Gdzieś tam majaczy Marcus z Gears of War , może Duke Nukem , ale wszyscy oni zostaliby wdeptani w ziemię przez Kratosa.

Kratos staje do boju przeciwko najpotężniejszym istotom w swoim świecie - starożytnym bogom. Z nienawiścią i pogardą pokonuje kolejne mityczne postacie, a robi to widowiskowo i bardzo krwawo. Fakt, ta gra nie jest dla dzieci. Poziom brutalności i krew wylewająca się z ekranu to kwintesencja przemocy. Zastanawiałem się, czy coś przewyższy poziomem brutalności (dodam uzasadnionej) Punishera, ale ta gra miałaby równe szanse. W końcu nie bez powodu PEGI przyznało God of War II najwyższą kategorię wiekową - od 18 lat:



God of War 2 to bez wątpienia jedna z najlepszych gier w jakie grałem, jest widowiskowa, jest brutalna, wciąga samym gameplayem, a nie tylko scenkami i jej bohaterem jest najtwardszy zabijaka w historii gier. Kratos bez strachu staje do walki z każdym, jest przy tym arogancki i przekonany o swojej sile. I nigdy nie potrafi powiedzieć "dość", zawsze do przodu - uparty kawał madafaki :)

poniedziałek, 13 sierpnia 2007

World Cyber Games - wcg2007 - Poznań

W niedzielę 12 sierpnia, postanowiliśmy z Rafikiem przejść się na eliminacje do World Cyber Games 2007 w Forza Motorsport 2. Miejsce robiło pozytywne wrażenie, bez rozmachu, ale jak na polskie warunki całkiem całkiem. 8 Xboxów 360 połączonych w sieć, przy prawie każdym biały 32 calowy Samsung (tylko na jednym 26 cali), do tego wygodne kanapy i dwie przemiłe hostessy. Zresztą zobaczcie sami:





Do boju stanęło 24 graczy - 3 razy po 8. W każdej ósemce grał każdy z każdym. Na pierwszy ogień poszedł Rafiko, który w swojej ósemce wygrał wszystkie wyścigi. W kolejnej grupie wystartowałem ja i.. również rozniosłem pozostałych graczy - zero porażek. Po wyłonieniu kolejnych najlepszych z ostatniej grupy rozpoczęły się ćwierćfinały. Rafiko bez problemu pokonał swojego oponenta 2:0, ja oddałem jeden wyścig, by ostatecznie przejść dalej z wynikiem 2:1. I cóż, w półfinale spotkałem się właśnie z Rafikiem, który nie dał mi szans i w pięknym stylu rozgromił mnie 2:0. A potem już wielki finał i zacięta walka o pierwsze miejsce Rafiko versus Junajted. There can be only one - i był, Rafiko rozgromił przeciwnika 2:1 i awansował do finału turnieju w Warszawie.

Zwycięzca odbiera nagrodę:



Info ze strony WCG2007

Podsumowując: impreza całkiem udana, przeprowadzona w miłej atmosferze. Szkoda tylko, że słabo rozreklamowana w samym Poznaniu, być może pojawiłoby się więcej zawodników. Brakowało też bardziej spektakularnych nagród za pierwsze miejsca - w końcu to konkurs Forzy, a nikt nie dostał nawet jednego gadżetu związanego z grą. Już niedługo Pobierowo i Xbox360 Fun Day, zobaczymy co tam będzie się działo. Relację obiecuję już teraz:)

piątek, 10 sierpnia 2007

Amerykańscy bogowie - Neil Gaiman

Dawno nic nie czytałem, może inaczej dawno nie czytałem nic, co by mnie wciągnęło i sprawiło, że dotrwam do końca lektury. Trafiłem na kilka nudnych gniotów i zniechęciłem się na jakiś czas do czytania. No ale wakacje i podróż pociągiem to najlepszy moment na powrót do czytania - oczywiście jeżeli trafi się na coś dobrego. Ja trafiłem.

Amerykańscy bogowie to wg mnie jedno z najbardziej oryginalnych dokonań w literaturze fantastycznej. Przeczytałem już wiele książek SF i część była dla mnie w mniejszym lub większym stopniu przewidywalna, ale Amerykańscy bogowie są inni. Gaiman na każdym kroku mnie zaskakuje, dokładnie tak samo jak głównego bohatera tej powieści: Cienia. Cień, który wychodzi z więzienia i odkrywa niezbyt chlubną stronę życia swojej żony, zostaje rzucony razem z czytelnikiem do odmiennego, nowego świata. Teoretycznie nierealnego świata, ale poprzez sugestywną narrację, zupełnie jak Cień, odnajdujemy powoli logikę w pogmatwanych zasadach i przyjmujemy do świadomości fakt istnienia amerykańskich bogów. Zdecydowanie polecam lekturę książki Gaimana i to nie tylko fanom literatury fantastycznej, ale każdemu, bo to po części opowieść o ludziach i o ich problemach - taka realność w nierealności.

Linki:

Strona Gaimana

Kilka słów z Wikii

A to taki kawałek, który dla mnie idealnie nadaje się do czytania książek, jako cichy podkład w tle, Portishead:

czwartek, 9 sierpnia 2007

Achievements czyli What We Are Fighting For

Microsoft wprowadzając na rynek konsolę Xbox360 wymyślił nową rzecz - achievements, a wraz z nimi gamerscores. Dla niewtajemniczonych krótkie wytłumaczenie. Każda gra ma określoną ilość achievementów (osiągnięć) i gamerscores (punktów) do zdobycia. Jeżeli np. przejdziecie całą grę otrzymujecie powiedzmy 50 punktów, jak całą grę w trybie hard, np. 100 punktów, jeżeli zabijecie 10 tysięcy wrogów, kolejne punkty. Każde osiągnięcie nagradzane jest jakąś tam ilością punktów. Punkty widoczne są na karcie gracza - moje możecie zobaczyć w ramce z prawej strony. Oczywiście im dane osiągnięcie trudniejsze, tym więcej punktów do zgarnięcia. Wg mnie, najtrudniej zdobyć achievementy za grę online - trzeba być czasem naprawdę dobrym, by zaliczyć grę na 100 procent pod tym względem.

No dobra, ale po co te punkty? Przede wszystkim osiągnięcia są motywacją dla graczy. Ile razy mieliście tak, że przeszliście dany tytuł za 200 zeta i nie chciało Wam się dalej grać - szczególnie jeżeli nie posiadał trybu online? Brakowało motywacji do dalszej gry? No właśnie, a teraz wchodzicie w listę osiągnięć i co my tu mamy? Np przejście misji wyłącznie z pistoletem; albo używanie wyłącznie melee weapon. I proszę, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, bawicie się dalej tytułem, który normalnie poszedłby na półkę.

No dobra, jest motywacja, co jeszcze? Do tej pory mogliśmy się chwalić przejściem jakiejś gry tylko przed kumplami, a teraz każdy może zobaczyć, że np Call of Duty przeszliście na hardzie - wzrasta szacun? :) No to jedziemy dalej, bo gracze wpadli na pomysł, że zacząć tworzyć społeczności wokół osiągnięć. I tak powstają kolejne strony z rankingami najlepszych graczy. Powstał nawet nowy termin "Achievement Whore" - to gracze, którzy przechodzą na 100 procent nawet najgorsze crapy, byle tylko zdobyć kolejne punkty i podbić swoją pozycję w rankingu. I mogę się założyć, że każdy, kto chociaż raz zwróci uwagę na punkty, prędzej czy później złapie się, że gra w daną grę tylko dla osiągnięć - też tak miałem :) Grałem w 99 nights, a gra nie podobała mi się wcale. Nudziła mnie, była nieciekawa, zresztą ja nie lubię slasherów - a grałem, żeby zdobyć chociaż jednego achievementa - najgorsze, że tam trzeba przejść cały długi, bardzo długi etap, żeby coś zdobyć :)

A co na to konkurencja? Nie da się ukryć, że pomysł MS był strzałem w dziesiątkę dla społeczności graczy. Sony początkowo milczało, więc oczywiście plejomaniaki okrzyknęli pomysł MS jako debilny, i w zasadzie po co komu te osiągnięcia :) No jednak komuś po coś są potrzebne, ponieważ Sony zapowiedziało, że po uruchomieniu usługi Home również na grach z PS3 będzie można zdobywać trofea. Gdzieś tam wielcy dostrzegli potencjał budowania społeczności, nie tylko poprzez turnieje i fora internetowe - a więc zabierajmy się do dzieła, wszak każdy ma coś z Achievement Whore :D

A poniżej filmik prezentujący końcowy etap zdobywania achievementu Clusterluck w Gears of War:

środa, 8 sierpnia 2007

BioWare

BioWare to taki producent, która w zasadzie nie robi słabych gier. Od wypuszczenia Baldur's Gate z wypiekami na twarzy oczekuję na kolejne tytuły tej firmy. Za japońskimi RPG nigdy za bardzo nie przepadałem, nie licząc Zeldy, Golden Sun, Okage i kilku jeszcze tytułów, dlatego to co tworzy BioWare w tym temacie zachwyca mnie niesamowicie. Star Wars: Knight of The Old Republic to wg mnie jeden z najlepszych RPG na konsole i chyba tylko Mass Effect podniesie poprzeczkę.

Wczoraj udało mi się na Allegro, za całe 32 złocisze nabyć inną grę BioWare, Jade Empire. Zresztą większość gier na pierwszego Xboxa można teraz mega tanio kupić na Allegro: Xbox Gry . Jeżeli ktoś nie miał okazji jeszcze grać, to polecam Halo 2 - ja właśnie przechodzę teraz singla po raz już któryś. Ta historia zawsze wciąga, a sam gameplay jest doskonały.

Trailer Jade Empire:



PS. Jade Empire wydane zostało też na PC w tym roku.

wtorek, 7 sierpnia 2007

back online

Wróciłem po urlopie. Nawet zrobiłem fotkę suwenirów krakowskich:



Ale przecież nie o suwenirach będę pisał. W ubiegłym tygodniu premierę miał nowy film Davida Lyncha Inland Empire. Nie miałem okazji jeszcze go oglądać, ale po trailerach widzę, że będzie smakowicie. Zresztą, jeżeli ktoś lubi Lyncha tak jak ja, film obejrzy obowiązkowo i to nie raz, bo każde kolejne obcowanie z obrazami Lyncha przynosi nowe przemyślenia. Często po kolejnych seansach dostrzegamy rzeczy, które wcześniej nam umknęły, lub stanowiły pytanie, na które nie znaliśmy odpowiedzi. Osobiście wolę oglądać Lyncha w domu, przy zgaszonym świetle, gdzie mogę się całkowicie wyciszyć i skupić na opowiadanej historii. Kino traktuję jako swoiste preludium do premiery DVD - oby nastąpiła szybko :)

Na zachętę trailer: