czwartek, 27 marca 2008

Level01

Jeszcze 3 tygodnie i pakujemy samochód na targi Level01 w Krakowie. Impreza będzie się odbywała w dniach 18-20 kwietnia - jak wypadnie? Zobaczymy, trudno wyrokować, bo to pierwsza edycja. Trochę przeraża mnie nazwa: "Targi Gier i Zabezpieczeń oraz Multimediów dla Edukacji" - niby można więcej rzeczy włożyć w jedną imprezę i zobaczyć, która wyjdzie najlepiej. Cóż, jeżeli chodzi o gry, zapowiada się całkiem turniejowo, o czym poczytać możecie na oficjalnym blogu targów. Allegro zorganizuje turniej na Xboxie360 w Pro Evolution Soccer 2008 na Xboxach360 - warto przyjść, bo do wygrania będzie całkiem pokaźny zestaw gadżetów, plecak, pendrive i gry. Zresztą jak ktoś już brał udział w turniejach Allegro na PGA i ESWC ten wie, że warto wygrać :)

Na stoisku Allegro będzie też można pograć w takie gry jak Virtua Fighter 5, Call of Duty 4, Darkness, czy Burnout Paradise. Nie zabraknie też słynnego i coraz bardziej popularnego Guitar Hero.

A tak poza tym, to mam nadzieję na jakieś indywidualne pojedynki i masę zabawy - targi gier zawsze mają najmniej sztywny charakter ze wszystkich imprez na jakich bywam, więc właśnie zabawy nie powinno zabraknąć.

W chwili obecnej najważniejsze imprezy dla graczy w Polsce to ESWC, PGA i WCG; jeżeli Level01 do nich dołączy, to mi jako graczowi pozostanie się tylko cieszyć. Rynek gier rozwija się dynamicznie, a same zjawisko gamingu zaczyna być w końcu również w polskich mediach postrzegane pozytywnie. Co prawda nie brakuje "dziennikarzy", którzy z braku wiedzy i umiejętności dziennikarskich, upatrują w tej rozrywce wyłącznie zła, ale co zrobić, wszak "różne są rodzaje dziennikarstwa" :)


----------------
Listening: Flyleaf - Fully Alive
http://foxytunes.com/artist/flyleaf/track/fully+alive

czwartek, 20 marca 2008

królik

Dzisiaj przychodzi Zając - przynajmniej tutaj, do mnie przyszedł, więc może do Ciebie też dojdzie?

Będzie lajtowo, bo już późno.

Do podróży w pociągu nic nie nadaje się lepiej niż PSP. Ja spędzam w tych kapsułach komunistycznej czasoprzestrzeni 5 godzin w jedną stronę, więc umiem docenić pudełko Sony. Można sobie obejrzeć film, serial (Odwróceni na PSP - tak spędziłem ostatnią podróż) - są darmowe softy, które przerabiają DVD na format PSP. Można posłuchać muzyki, albo zwyczajnie pograć. Ja zamierzam grać - wczoraj kupiłem Wild Arms na PS Store za jakieś 6 dolarów. A jak się znudzę, to obejrzę parę odcinków Ekipy - jakoś w domu nigdy nie mam czasu. Aha, na miejscu konsola też się przyda, bo będę mógł rodzinie pokazać nowe zdjęcia. Takie to PSP fajne, wymyślne urządzenie.

Tymczasem PS3 dostało nowy firmware 2.20, a w nim chociażby BD-Live - czyli możliwość łączenia się z siecią podczas oglądania filmów na Blu-ray, dzięki czemu można zaciągać dodatkowy content (chyba, bo w praktyce jeszcze nie testowałem). Z rzeczy, które mi podobają się najbardziej jest Resume Play - teraz nawet po wyjęciu danej płyty DVD czy BD, będziemy mogli wznowić oglądanie od przerwanego fragmentu.

A ja cały czas męczę Unreal Tournament 3 - świetna gra, ale o tym już pisałem.

Nadchodzi wolne, w świetle nowego/starego bożka Wielkiej Konsumpcji, życzę obżarstwa ponad miarę, humoru zakrapianego alkoholem i tyle radości ile smutków macie przez całe życie.

Dzisiaj wpadł mi w ucho (uszy?) kawałek Mercy autorstwa Duffy, jak ktoś lubi taniec (ja lubię) to powinno mu też przypaść do gustu :)

poniedziałek, 17 marca 2008

Najlepsze RPG ever?

Jak się leży na zwolnieniu to można albo oglądać filmy, albo czytać książki albo grać. Ja wybrałem to ostatnie i niczego nieświadomy włączyłem konsolę o 10 rano w piątek i włożyłem płytkę z Mass Effect do napędu Xboxa360 - konsolę wyłączyłem dopiero w sobotę o 5 nad ranem... Przerwy robiłem na jedzenie i potrzeby fizjologiczne - dawno nie grałem w nic tak wciągającego z taką fabułą, po prostu od pierwszych minut wiedziałem, że nie odejdę, póki nie poznam finału tej historii.

Mass Effect to gra ekipy z BioWare, to ci od Star Wars: Knights of the Old Republic i Baldur's Gate. Dla mnie są najlepsi w branży - koniec kropka, a ich najnowsze dzieło Mass Effect tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu.

Pierwsze co uderza, to ogrom świata, wszystko stworzone jest od podstaw. Z menu w czasie gry mamy dostęp do specjalnego Leksykonu, ilość informacji o rasach, pojazdach, planetach, sojuszach, wojnach jakie tam znajdziemy, przyprawia o przysłowiowy ból głowy. I tutaj od razu wielkie brawa dla Microsoftu za polską wersję językową - znam angielski w miarę dobrze, ale przebrnięcie przez takie pokłady tekstu w obcym języku byłoby zwyczajnie męczące. Całe szczęście, polscy gracze również na poletku konsolowym traktowani są coraz lepiej - w zasadzie do tłumaczenia tekstów trudno mi się przyczepić, nie wyłapałem błędów. To samo tyczy polskich odpowiedników nazw własnych w grze, wszystko do siebie pasuje, nic nie razi, zwyczajnie kawał dobrej roboty.

Podobnie jak w KOTOR, mamy możliwość dowolnego rozwoju naszej postaci - to od nas zależy, czy wychowamy sobie szlachetnego idealistę, czy bezwzględnego renegata. Mi jak zwykle wyszło, że plasuję się gdzieś pośrodku z przewagą idealisty. No cóż, taki idealista w stylu sędziego Dredda - po prostu kilka postaci zwyczajnie zasługiwało na egzekucję bez względu na konsekwencje. Fajnie jest skonfrontować wydarzenia z osobą, która również grała w Mass Effect. Ja np. dowiedziałem się, że poświęcając koleżankę z drużyny podczas jednej z akcji, pozbawiłem się możliwości wdania się w romans :)

Mass Effect oprócz w miarę długiej głównej linii fabularnej, około 14 godzin w moim przypadku, oferuje również całkiem sporo subquestów na poszczególnych planetach. To nie wszystko, wszechświat składa się z wielu planet, na których możemy wylądować i je pozwiedzać. Czasem natkniemy się też na sygnał alarmowy z jakiejś planety, od nas zależy czy zbadamy wołanie o pomoc czy je zignorujemy.

Pisząc o Mass Effect nie można zapomnieć o dialogach, w końcu miałem wrażenie, że od możliwości poprowadzenia dialogu coś jednak zależy. Często są to sprawy ostateczne, bo albo pozwalamy komuś żyć, albo rozmowa kończy się strzałem w głowę rozmówcy. Dodam, że po większości konwersacji otrzymujemy też punkty do idealisty lub renegata. Do tej pory w grach RPG prowadzenie rozmowy często było nudnym obowiązkiem, tutaj na każdy dialog tak naprawdę się czeka, bo to od nas zależy jak go poprowadzimy. Możemy być wiecznie ugodowym mięczakiem, możemy być asertywni, lub zwyczajnie niemili - dialogi stały się jednym z fajniejszych elementów gry.

Walka, inaczej niż w innych RPG odbywa się w czasie rzeczywistym - i cóż, sprawdza się to doskonale. Myślałem, że nigdy nie pochwalę tego typu walk w RPG, ale to naprawdę działa. System podobny do tego znanego z Gears of War - kryjemy się za przeszkodą i ostrzeliwujemy cel. Wszystko śmiga na silniku Unreala, więc do grafiki trudno mi się przyczepić. Minus jest jeden - tak jak we wszystkich grach na tym silniku, mamy czasem do czynienia z doczytującymi się teksturami. Jednocześnie możemy być wyposażeni w snajperkę, shotguna, karabin i pistolet - broni jest naprawdę dużo i każdą z nich możemy dodatkowo modyfikować. Do tego dochodzą jeszcze możliwości bioniczne, zależnie od wybranej klasy na początku.

Przygotowanie się do gry, to nie tylko wybór klasy. Możliwości wpłynięcia na kształt naszej twarzy jest tyle, że nawet twórcy portretów pamięciowych z policji byliby zadowoleni. Jeżeli tylko mamy odrobinę cierpliwości, to postać może być do nas całkiem podobna. Ja męczyłem się jakieś 20 minut i efekt był zadowalający - ciągle marzy mi się wykorzystanie kamery w takich przypadkach, oszczędzałoby to graczom naprawdę dużo czasu.

Mass Effect jest dla mnie najlepszą grą RPG wydaną do tej pory i jedną z najlepszych gier w jakie miałem przyjemność grać kiedykolwiek.

Oficjalna strona gry masseffect.bioware.com

Trailer:



wtorek, 11 marca 2008

The Mist - Mgła

Powiedzmy, że piję dzisiaj wirtualnego szampana, bo to już setny wpis na blogu :)

Frank Darabont po raz kolejny zabrał się za adaptację prozy Stephena Kinga - po Skazani na Shawshank i Zielonej Mili otrzymaliśmy Mgłę (The Mist). Przyznam, że opowiadania nie czytałem, nie mniej, patrząc na wcześniejsze dokonania reżysera nie miałem wątpliwości, że film będzie wart obejrzenia. To bez wątpienia jeden z lepszych horrorów ostatnich lat, chociaż bardziej niż straszeniem, przytłacza nas atmosferą zamknięcia i narastających konfliktów w grupie ludzi.

Ja zaliczam ten film do grupy filmów nazywanej przeze mnie Under Siege - mamy grupkę ludzi, zabarykadowanych w jakimś miejscu, a na zewnątrz wrogi i nieznany świat. Swego czasu tak zbudowana została "Noc żywych trupów" Georga Romero - perełek opartych na tym schemacie lub jego wariacji było wiele i Mgła sięga dogłębnie do najlepszych cech gatunku. Mamy zupełnie nieznane i śmiertelne zagrożenie, mamy grupę ludzi, panikę, strach i narastające konflikty, które zmuszają do decyzji niewyobrażalnych w normalnych warunkach. Szczególnie to ostatnie zawsze poraża - gdyby przenieść tych ludzi w warunki codzienności, cała zasadność i motywacja ich czynów traci na znaczeniu - w oblężeniu zdrowy rozsądek przyjmuje różne oblicza.

Może zdradzę tym za dużo, ale mi osobiście film bardzo silnie kojarzy się z grą Half-Life. Przyczyna zdarzeń jest ta sama, monstra bardzo podobne, ba, nawet dźwięki jakie wydają są jakieś znajome dla fana gry. Oczywiście tu podobieństwa się kończą, bo głównemu bohaterowi daleko do Gordona Freemana, ale fajnie, jeżeli świadomie lub nie, pewne elementy popkultury wzajemnie się przeplatają.

Mgła trzyma w napięciu od początku do końca i tak jak w dobrym horrorze, najbardziej przeraża zakończenie.

Trailer: