czwartek, 29 listopada 2007

PGA - wrażenia

W poprzednim tygodniu zapraszałem Was na imprezę Poznań Game Arena - kto nie był, niech żałuje, bo było warto :)
Zdecydowanie widać, że impreza nabiera z roku na rok coraz większego znaczenia. Mam nadzieję, że obok turniejowego charakteru PGA, będzie również rozwijana targowa strona wydarzenia.

Targi odbywały się w miniony weekend, w dniach 24-25 listopada. Wśród firm, które pojawiły się, był między innymi Microsoft (turnieje, między innymi HALO 3, promocja nowych tytułów na Xboxa360 - Assassin's Creed, Mass Efect, hostessy), Electronic Arts (turnieje, promocje gier: FIFA 08, Medal of Honor: Airborne, Need for Speed: ProStreet, Crysis), Intel (turnieje, bolid Kubicy), AMD (turnieje, Microsoft Flight Simulator na 6 LCD), CD Projekt (promocja Gears of War i Unreal na PC, i oczywiście ogromna promocja Wiedźmina). Dziwił brak Sony, tym bardziej, że na targach swoje stoisko miało Nintendo.

Trudno nie wspomnieć o hostessach, których było zdecydowanie więcej niż rok temu. Udało mi się nawet spotkać słodkie panie z Bioshocka:



Więcej zdjęć znajdziecie w moim poście na forum Gry w Allegro.

środa, 28 listopada 2007

Kaliber 44

Miałem pisać o Poznań Game Arena, ale z braku zdjęć temat przekładam. Może jutro uda mi się coś wrzucić. A dzisiaj lajtowo, bo coś za mną chodzi i czasem dobrze podzielić się z kimś, chodzącym muzycznym cieniem - no to się dzielę.

Kaliber 44 to chyba najbardziej znana polska grupa hip-hopowa. Grupa powstała w 1993 roku w Katowicach w składzie Magik, Abra dAb i Joka. W początkowym składzie znajdowali się również DJ Feel-X, DJ Bart, Gano i Jajonasz, przynajmniej tak twierdzi Wiki. Wydali w sumie 3 płyty: Księga Tajemnicza. Prolog (1996), W 63 minuty dookoła świata (1998) i 3:44 (2000).

Najbardziej lubię słuchać W 63 minuty dookoła świata - chyba ze względu na tę zabawę słowem jaka przewija się przez wszystkie utwory. Jest to ostatnia płyta wydana z Magikiem. Mimo, że tak bardzo lubię tę płytę, mój absolutny numero uno, utwór "Normalnie o tej porze", pochodzi z 3:44 - genialny kawałek, którego mogę czasem słuchać non stop przez cały dzień. Właśnie teraz mam zapotrzebowanie.

I fragment z naszej klasyki, który podobno dał nazwę zespołowi, a jeżeli nie dał, to i tak warto przytoczyć, bo to jedne z ważniejszych słów w polskiej literaturze, taki nasz własny mistyczny mickiewiczowski kod:

Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
A imię jego czterdzieści i cztery.



środa, 21 listopada 2007

Amiga CD32 i rok 1993

No to zapraszam na małą podróż w czasie do pamiętnych początków bankructwa firmy Commodore i końca ery Amig. Jeżeli ktokolwiek miał Amigę, musiał, zwyczajnie musiał pozostawać w opozycji do tzw. "blacharzy" (pecetowcy) i wdawać się w szkolne pyskówki na przerwach z wrogami grania na maszynce z duszą :D Takie to były czasy, że Amigowcy byli po jednej stronie mostu, podczas gdy z drugiego brzegu wygrażali się pecetowcy. Podobne antagonizmy w jakiś sposób dotrwały do dzisiejszych czasów na linii konsole vs PC. Zostawmy jednak bezsensowne spory (no dobra, wtedy takie się nie wydawały) i zajmijmy się wyłącznie konsolą.



Commodore do czasu wydania Amigi CD32 znane było głównie jako producent komputerów - mają na swoim koncie 3 pamiętne dla graczy konstrukcje: Commodore 64, Amigę 500 i Amigę 1200. Nie wspominam chociażby o Amigach 3000 i 4000, na których robiono efekty specjalne chociażby do Terminatora 2. I nagle, po niezwykle udanym modelu A1200, który niestety nie ratuje finansów firmy, Commodore wchodzi na rynek konsol. Miała to być pierwsza 32 bitowa konsola do gier z CD-ROMem (to się udało) i ratunek dla chylącej się ku upadkowi firmy (niestety, dodali tylko gwoździa, żeby wieko trumny lepiej się trzymało). 



Amiga CD32 zadebiutowała na rynku w 1993 roku. Tak naprawdę była to odchudzona wersja A1200, zamknięta w nowej obudowie. Rozwiązanie pozwalało na szybką konwersję tytułów ze starszej siostry - co jeżeli spojrzymy na ilość wychodzących na CD32 gier można zaliczyć na plus. Niestety, ale ilość gier wydawanych wyłącznie i specjalnie na nową konsolę można policzyć na palcach jednej ręki. I to była też między innymi przyczyna, że mimo początkowo świetnej sprzedaży CD32, rynek szybko został nasycony, a brak nowych gier i konkurencja ze strony bardziej zaawansowanej technologicznie konkurencji, ostatecznie pogrzebała plany Commodore o podbiciu rynku konsol. Rok po premierze CD32 Commodore ogłosiło bankructwo.

Architektura oparta na A1200 spowodowała ukazanie się na rynku przystawek pozwalających na zmianę CD32 w pełnoprawną Amigę 1200. Dwie najpopularniejsze przystawki to SX-1 oraz Pro Module produkowany przez firmę Elsat. Osobiście wybrałem Pro Module jako bardziej zaawansowany konstrukcyjnie sprzęt.



Pro Module posiadał wbudowaną stację dysków 3,5" - można było zamontować stację od PC, oraz miejsce na dysk twardy, również 3,5" - standardowy od PC. Do tego wyjście DIN pozwalało na podłączenie klawiatury. I w tak prosty sposób konsola na powrót stawała się komputerem:



Podobno część gier z A1200 nie dała się odpalić na tym sprzęcie. Osobiście zainstalowałem na HD Workbench 3.0 i nie miałem żadnych problemów z posiadanymi grami. W mojej opinii o wiele lepiej byłoby dla CD32, gdyby konsola posiadała swoją własną architekturę i własne gry. Niestety, nie da się stworzyć takiego sprzętu w 3 miesiące (tyle trwało skonstruowanie CD32 od momentu koncepcji do wyprodukowania pierwszego egzemplarza).

CD32 otrzymało również osobny dedykowany kontroler - pad. Niestety, słabej jakości, dlatego niewiele się uchowało do naszych czasów, mój również odmówił już posłuszeństwa. Mam to do siebie, że stare konsole nie leżą u mnie i nie zbierają kurzu; co jakiś czas lubię na nich pograć - stąd czasem wykańczam takie kolekcjonerskie rarytasy.

Konsola wyposażona była w procesor Motoroli 68020 14,3 MHz i 2MB pamięci RAM. Dodatkowo na 1MB pamięci ROM zamontowany został Kickstart 3.1. Ogromnym minusem była mała wielkość pamięci na save'y - tylko 1KB FlashROM - skutecznie potrafi to wyprowadzić z równowagi, kiedy mamy kilka gier.

Osobiście mam ogromny sentyment do tej konsoli, głównie dlatego, że w zamierzchłych czasach należałem właśnie do obozu Commodore - najpierw grałem na C-64, by potem przesiąść się na Amigę 600. CD32 zobaczyłem w akcji na jakiś targach, bodajże w 1995 roku - szok. Alien Breed masakrował filmikami - teraz wywołują raczej politowanie, ale wtedy był to dla mnie szczyt multimedialności. Własną CD32 mam już od kilku lat i nadal co jakiś czas ją odpalam. Cannon Fodder, Universe, Lemmings, czy wspomniany już Alien Breed to gry, które nadal potrafią przyciągnąć do ekranu telewizora. Warto mieć to cacko pod telewizorem - napis 32bit, mimo upływu lat, nadal prezentuje się godnie.

Reklama CD32:



poniedziałek, 19 listopada 2007

six feet under

Różne seriale już oglądałem i jakoś zawsze trzymam się blisko SF, horroru itp. Czasem jednak sięgam też po coś innego, bo zwyczajnie dobrych seriali wychodzi coraz więcej. Serial ma tę przewagę nad filmem, że pozwala na znacznie szersze i ciekawsze przedstawienie postaci. Nie zawsze to się udaje, ale małych cyklicznych telewizyjnych dziełek pojawia się coraz więcej.

Ostatnio wpadły mi w ręce 2 pierwsze sezony Six Feet Under (Sześć stóp pod ziemią) - polskie wydanie jest powszechnie dostępne w przystępnej cenie. Serial puszczany był kiedyś w TVN, nigdy jednak nie miałem czasu i chęci na jego obejrzenie. Zresztą bardzo rzadko oglądam seriale w telewizji, nawet te fajne. Powodów jest kilka; nie chce mi się / nie lubię czekać tydzień na kolejny odcinek, nie zawsze mam czas o określonej porze usiąść przed TV, nienawidzę w telewizji braku pauzy i możliwości pójścia po herbatę / jedzenie / na siku - niepotrzebne skreślić.

Trudno mi jakoś zakwalifikować ten serial, niby to dramat, a trochę komedia - jak w życiu, raz wesoło, raz smutno. Six Feet Under w jakiś sposób zmienił mój stosunek do śmierci, bo ta, w serialu obecna jest w zasadzie przez cały czas. Głównymi bohaterami są właściciele zakładu pogrzebowego - rodzinny interes prowadzony jest przez braci Fisherów - Nathaniela (Peter Krause) i Davida (Michael C. Hall - grał również w Dexterze ). Nate jest trochę samolubnym, momentami uzależnionym od seksu, luzakiem, Dave to sztywny, ale wrażliwy ponurak, próbujący ukryć przed wszystkimi swój homoseksualny związek. Oczywiście te postacie zmieniają się w trakcie rozwoju fabuły, ale nie chcę spoilować i pisać o ich przemianie. Dodatkowo na pierwszym planie pojawia się ich siostra - zagubiona nastolatka Claire, matka Ruth, która szuka swojego miejsca po śmierci męża oraz Rico Diaz - narwany pracownik Fisherów, mistrz rekonstrukcji dead people. Do całej plejady mniej lub bardziej powalonych postaci należy dodać przyjaciół rodziny, osoby związanych z rodzinami zmarłych i oczywiście partnerów seksualnych głównych bohaterów.

Cechą charakterystyczną każdego odcinka jest początek, w którym widzimy śmierć osoby, przygotowywanej później do pochówku w zakładzie braci Fisherów. Z reguły są to dosyć bezsensowne zgony, pokazujące kruchość ludzkiego życia, czasem zwykłe, czasem bardzo specyficzne, jak chociażby śmierć wskutek tzw. choking game.

Na ostatnim spotkaniu w Fermencie Żuławski powiedział, że lubi filmy, w których można się i trochę pośmiać i trochę popłakać. I tak sobie myślę, że w gruncie rzeczy wszyscy lubimy historie podane w ten właśnie sposób, bo gdzieś tam, w trudach codzienności szukamy sobie ucieczki i rozluźnienia w śmiechu - między innymi dlatego tak przyjemnie napełnić czasem kubek :D

Six Feer Under jest wielokrotnie nagradzanym serialem - kolejny wielki sukces HBO na tym polu. Produkowany był w latach 2001-2005 - łącznie powstało 5 sezonów. Twórcą serialu jest Alan Ball, który szerzej znany jest chociażby jako scenarzysta American Beauty.

Polecam, bo w tym natłoku papki musimy szukać rzeczy wartościowych, inaczej na łeb dostaniemy :)

Promo:



piątek, 16 listopada 2007

idzie nowe

Czytałem sobie dzisiaj artykuł na temat sieciowej dystrybucji gier na konsole obecnej już generacji. Ciekawe zestawienie liczb, także polecam zainteresowanym. Ze swojej strony dodam, że sam również skorzystałem z tej formy zakupów, co prawda fortuny nie wydałem, ale trochę grosza zostawiłem. Oczywiście znacznie więcej wydałem na Marketplace Xboxa360 niż PS Store, ale wynika to z ilości i zawartości contentu. Plusem PS Store są gry z pierwszego Playstation, które można przegrać i odpalić na przenośnej konsoli Sony PSP - jak na razie to jedyny plus tego sklepu. Marketplace ciągle oferuje więcej i lepiej.

Generację wstecz, w 1999 roku nikt jeszcze nie myślał, że sieciowa dystrybucja rozwinie się tak bardzo. A to przecież wierzchołek sieciowych możliwości konsol. Już teraz, będąc w kumpla, który ma WiFi, mogę połączyć się za pomocą PSP z moją PS3 w domu i zdalnie ją włączyć, by móc przeglądać muzykę i zdjęcia zgromadzone na dysku PS3. Chcecie więcej? Proszę, to się nazywa innowacyjność . Gracie w grę, w której można samemu narysować sobie czołg na kartce papieru.

Znajomych i partnerów poznajemy w serwisach społecznościowych, zakupy robimy na Allegro i w sklepach internetowych, interesy coraz częściej prowadzimy poprzez sieć. Wszystko się zapętla, a dzięki google świat staje się coraz ciaśniejszy. Jeżeli w tak krótkim czasie od startu google maps, teraz można przechadzać się ulicami Nowego Jorku , oglądając panoramiczne zdjęcia, to aż nie mogę się doczekać, co zobaczymy w necie za 10 lat. Ktoś powie, raczej "boję się pomyśleć" niż "nie mogę się doczekać" - nie ja. Ja tam cieszę się, że żyję w czasach, w których świat zmienia się z minuty na minutę, i coś, co jeszcze wczoraj było fantastyką, dzisiaj staje się rzeczywistością. Stanie w miejscu jest nudne.

Zapewne wielu z Was widziało, ale jak już o przyszłości mówimy, to Surface ma wyjść w przyszłym roku...



czwartek, 15 listopada 2007

They come mostly at night. Mostly.

We should get back, 'cause it'll be dark soon. They come mostly at night. Mostly. Słowa Newt, mimo upływu lat ciągle brzmią złowieszczo w filmie Aliens Jamesa Camerona.

Cameron to to dla mnie świetny filmowy bajkopisarz, do ostatnich szczegółów dopracowuje swoje opowieści w celu ich wizualnego urealnienia. Jak sam podkreśla, duży wpływ na tą wizualną dokładność miało pierwsze zetknięcie z Odyseją kosmiczną 2001 Stanleya Kubricka w wieku 15 lat - później tak opisywał to wydarzenie: Po prostu nie mogłem sobie wyobrazić, jak ten film mógł być nakręcony. Chciałem poznać i zrozumieć to co widziałem. Dziesięć razy wracałem do kina, by ponownie obejrzeć film i wejść w jego konstrukcję .

Aliens to taki film o wojnie w Wietnamie w kosmosie. Mamy tutaj klasyczne hi tech VS low tech - czyli walkę świetnie wyposażonych żołnierzy z prymitywnym wrogiem - tak jak w Wietnamie, hi tech nie sprawdza się w pewnych warunkach bojowych. Zadufanie w technologiczne możliwości swojego wyposażenia okazuje się zgubne dla marines. Tradycja "marines movie" przejawia się również w kreacji charakterystycznych bohaterów, i tak mamy twardego i zgryźliwego sierżanta, który po kriogenicznych śnie tak wita swoich żołnierzy: Dobra, słoneczka, na co czekacie? Śniadanie w łóżku?(..) Kolejny cudowny dzień w Korpusie! Dzień w Korpusie Piechoty jest jak dzień na polu. Każdy posiłek to bankiet, każda wypłata to fortuna, każda formacja to parada. Uwielbiam Korpus!

Cameron świetnie zmierzył się z niebezpieczeństwami jakie niesie ze sobą nakręcenie sequela. Nie nakręcił słabej kontynuacji, nie nakręcił również dobrej kontynuacji, nakręcił zupełnie nowy film bazujący na poprzedniej historii. Podczas pracy nad "Aliens" zależało mi, by ludzie, którzy nie widzieli poprzedniej części w pełni zrozumieli film, oraz to, by ci, którzy ją oglądali, spostrzegli w opowieści drugi poziom - tak podsumowuje ten problem Cameron.

Porównując Obcego Scotta i Camerona można użyć przeciwstawnych pojęć "serial killer" i "mass murder". Obcy Scotta jest bardziej dostojny, działa z zaskoczenia, cyklicznie, podczas gdy Ksenomorfy Camerona to masowi zabójcy, nieustępliwi, bez względu na straty, poruszający się do przodu w swoim marszu śmierci.

James Cameron dał początek tradycji sagi o Obcym, która mam nadzieję będzie kontynuowana w przyszłości. Każdy kolejny film o Obcym jest inny, każdy przedstawia gatunek Ksenomorfa przez pryzmat danego reżysera. To nie są zwykłe sequele, to całkiem odmienne, osobne dzieła filmowe. Do tematu jeszcze powrócę, bo to jedne z moich ulubionych filmów.

Alines, James Cameron, 1986:



wtorek, 13 listopada 2007

ferment kolejny - Chaos

W końcu, po wielu bojach, udało mi się po raz kolejny wybrać na seans Fermentu . I na dzień dobry, miła niespodzianka, bo trafiłem na promocję, bilet dla osoby towarzyszącej gratis - cóż, będzie na popcorn - tak, ja wiem, ale bardzo lubię jeść chipsy lub popcorn podczas oglądania filmu :D

O filmie nie będę pisał, bo parę zdań napiszę na forum Film . Bardziej chciałem się skupić na samym Fermencie, bo idea coraz bardziej mi się podoba. Przede wszystkim świetnym pomysłem było zaproszenie twórców filmu. Reżyser Xawery Żuławski i aktorka Maria Strzelecka w sposób zabawny i lekki opowiadali o swoim filmie, czego nie można niestety powiedzieć o młodych krytykach filmowych zaproszonych do prowadzenia dyskusji. Miałem momentami wrażenie, że mieli jakąś swoją teorię i próbowali do niej dopasować odpowiedzi reżysera. Zresztą po jego reakcjach wydawało się, że ma już dosyć pytań na zasadzie (co teoretyk filmu myśli, że reżyser miał na myśli) i wyczuwałem lekką irytację (czemu się nie dziwię); zupełnie inaczej wypadały pytania od publiczności. Spotkanie trwało godzinę i bez wątpienia warto było poświęcić na nie czas. Szczególnie, żeby poznać historię kręcenia kilku scen (prostowanie kół malucha przez strażaków rulez!). Mam nadzieję, że również przy innych seansach polskich produkcji uda się zaprosić ich twórców, bo to bez wątpienia cenne doświadczenie dla przeciętnego widza.

Poniższe zdjęcie zrobione w czasie spotkania z twórcami filmu, niestety, robione z komórki, stąd niska jakość.



poniedziałek, 12 listopada 2007

Poznań Game Arena

Piszę o tym dzisiaj, bo warto zarezerwować sobie czas już teraz. W dniach 24-25 listopada 07 (sobota-niedziela) na terenie MTP (Międzynarodowe Targi Poznańskie) odbędzie się coroczna impreza - Poznań Game Arena. O atrakcjach jakie na Was czekają możecie poczytać na stronie imprezy, powiem tylko, że warto się tam zjawić, bo z roku na rok event rośnie w siłę.

PGA to tak naprawdę 3 imprezy: Digital Arena (to co lubię najbardziej, czyli świat elektronicznej rozrywki), Fantasy Arena (gry bitewne, karciane, planszowe), Paintball Arena (jeżeli ktoś nie wie, co to paintball...) Jak widać, każdy będzie mógł znaleźć coś dla siebie.

Ja również będę na PGA, firmowo, na stoisku serwisu Allegro. Będziecie mogli u nas pograć w najnowsze gry na PS3, Xboxie360 i Wii. Przewidujemy również turniej z atrakcyjnymi nagrodami. Zapraszam serdecznie, jeżeli nie na granie, to chociażby na chwilę rozmowy, zawsze warto poznać się osobiście.

No i nie muszę chyba dodawać, że na PGA, jak na każdej tego typu imprezie, nie zabraknie pięknych kobiet, zwanych hostessami :)

piątek, 9 listopada 2007

Saliva

Kilka dni temu pisałem o świetnej reklamie PS3. Kawałek, który został użyty jako podkład muzyczny reklamy to Ladies and Gentlemen grupy Saliva.

Zespół założony został w 1996 roku w Memphis. Pierwszy kontrakt zawarty z Islands Records zaowocował wydaniem płyty Every Six Seconds w 2001 roku. Później ukazały się jeszcze 3 albumy zespołu. Saliva to nazwa płynu produkowanego w paszczy - zwanego śliną.

Wybrałem 2 kawałki, które znalazłem na Tubie i które podobają mi się najbardziej. Pierwszy to oczywiście "Ladies and Gentlemen" - którego akcja dzieje się na ringu. Mamy pokazaną walkę dwóch kobiet... chicks :)



Drugi utwór, który wybrałem nosi tytuł "Click Click Boom". Rzecz dzieje się na koncercie, widzimy młodego chłopaka, któremu wpada w oko jedna taka laseczka (kolejna chick).



Inne kawałki tego zespołu nie do końca przypadły mi do gustu, może nie mam dzisiaj dnia na cięższe brzmienie, a może po prostu taki słaby wybór na Tubie jest. W każdym bądź razie zespołu wcześniej nie znałem, ale gdy tylko będę miał okazję, przyjrzę się ich dokonaniom bliżej. Tymczasem miłego weekendu :)

czwartek, 8 listopada 2007

Ridley Scott

Wczoraj wspomniałem o Ridleyu Scottcie, a ponieważ pisałem kiedyś o nim w swojej pracy magisterskiej, to napiszę i tu parę słów.

Mało osób wie, że Scott w momencie premiery swojego pierwszego filmu "Pojedynek" w 1977 roku, miał już czterdziestkę na karku. Co robił wcześniej? Studiował w Royal College of Art, pracował w BBC (przy filmach dokumentalnych) i w końcu założył własną agencję reklamową Ridley Scott Associates. Profesjonalizm Scotta i jego doświadczenie w BBC wkrótce zaowocowały ogromnym sukcesem firmy. W RSA zaczynali tacy reżyserzy jak Tony Scott, Hugh Hudson czy Peter Webb. Jak sam mówi: Uwielbiałem kręcić filmy reklamowe. Uwielbiałem ich wizualną stronę, ich piękno, ich "filmowy" wygląd. Dla mnie filmy reklamowe były małymi kapsułami perfekcji. Praca z reklamą nauczyła Scotta drobiazgowości, tego jak ważny jest każdy, najdrobniejszy element filmu, dla odbioru całości.

Perfekcjonizm Scotta do wizualnej strony filmu jest nie tylko wynikiem pracy w RSA. Scott od najmłodszych lat zakochany był w komiksie - co później przełożyło się na pieczołowicie przygotowywane storyboardy. Jedną z rzeczy, które najbardziej lubiłem robić, podczas czytania komiksów, było dokładne przyglądanie się każdej pojedynczej ramce. Przyglądałem się każdemu rogowi narysowanego pokoju, obrazkom na ścianach, ustawieniu bohaterów, oświetleniu i padającym cieniom, słowem – wszystkiemu co tylko namalował rysownik.

Kiedy Scott po raz pierwszy zobaczył magazyn komiksowy Heavy Metal, skwitował czasopismo jednym zdaniem: Dlaczego nie robią takich filmów? Cóż, wkrótce sam sięgnął do tematyki SF i nakręcił Obcego i Blade Runnera. Nakręciłem Obcego niemal przypadkiem. Nigdy wcześniej nie myślałem bym mógł wyreżyserować ten rodzaj filmu, lecz gdy otrzymałem scenariusz, byłem pod wielkim wrażeniem magazynu Heavy Metal. Obcy doskonale pasował do tego typu kreacji świata, jaki wyniosłem z czasopisma. W istocie, Obcy był pierwszym filmem, który zrobiłem z wrażliwością wyniesioną z Heavy Metal. Wydaje mi się to oczywiste dla każdego kto widział film i przeglądał magazyn.

I tak mi się wydaje, że mimo upływu lat, ciągle widać w jego filmach tę plastyczność i zamiłowanie do wizualnego perfekcjonizmu.

Polecam poniższy trailer, to chyba jeden z bardziej plastycznych filmów Scotta - Blade Runner:



środa, 7 listopada 2007

Universe of Entertainment

W zasadzie nie miałem dzisiaj pisać, ale zobaczyłem reklamę, która została zrealizowana w tak pomysłowy i świetny sposób, że nie mogłem jej pominąć. A ponieważ od dwóch dni piszę o Playation3 to będzie to całkiem dobre zakończenie tego mini cyklu, bo to właśnie reklama tej konsoli.

Pomysł prosty w swym założeniu, pokazać jak różne rzeczy wprost wylewają się z konsoli: gry, multimedia, rozrywka, możliwości sieciowe - cały ten ogrom w jednym małym czarnym pudełku. W reklamie możemy zobaczyć wszystkie topowe produkcje, Gran Turismo, Ratchet & Clank, Uncharted, Heavenly Sword, Lair, Home, Guitar Hero i parę innych. Świetnie pokazano w ciągu 2-3 sekund Warhawka, w którym samolotami kierujemy za pomocą czujników ruchu. Za lecącym myśliwcem widzimy podążający i odpowiednio wychylający się pad Sixaxis - proste w założeniu, a przekazuje tak dużo.

Gdybym dzisiaj poszedł na noc reklamożerców, to bez wątpienia byłaby to wisienka na torcie. Podaję link do strony, gdzie można reklamę obejrzeć w wysokiej rozdzielczości, nie chcę kalać tego dziełka niskiej jakości obrazem z YouTuba.

Ridley Scott nazwał kiedyś reklamy "małymi kapsułami perfekcji" i chyba tak właśnie jest. Zapraszam na "Universe of Entertainment" Kevina Lau i Franka Pichela:

LINK DO UNIVERSE OF ENTERTAINMENT

wtorek, 6 listopada 2007

historia alternatywna

Lubię historię alternatywną, bo zupełnie jak Marsellus Wallace lubię czasem pogdybać i na wszystko powiedzieć zwyczajnie "All I'm doin' is contemplating the "ifs." Tego typu historie uwalniają wyobraźnię i sprawiają, że inaczej patrzymy na zakręty przeszłości. Mało tego, pozwalają zupełnie inaczej ocenić daną nam rzeczywistość i jej potencjalną przyszłość. Czasem są to historie przesadzone, czasem całkiem logiczne, a czasem zupełnie inne.

Resistance: Fall of Man to gra, która opowiada historię bardzo alternatywną. Rzecz dzieje się w roku 1951, ale początki historii sięgają 1908 roku i incydentu z upadkiem meteorytu tunguskiego. Wtedy to w Rosji pojawia się nowy gatunek Chimera. Nigdy nie doszło do WWII, w Niemczech nie pojawił się nazizm, za to Rosja pogrążała się w coraz większym izolacjonizmie. Jak się okazało, Chimera powoli przekształcała całe osiedla ludzkie w nowy agresywny gatunek. W grudniu 1949 roku, Czerwona Kurtyna zostaje zerwana przez zmasowany atak nowego gatunku. Pod koniec roku 1950 Chimera rozpoczyna atak na Wielką Brytanię. Rząd US postanawia wspomóc walkę Brytyjczyków i wysyła na pomoc oddziały swoich wojsk na początku 1951 roku. I wtedy pojawiamy się my, wcielając się w rolę sierżanta Nathana Hale'a. To tyle historii.

Resistance to shooter FPP - jedna z pierwszych gier na Playstation3, autorstwa ludzi z Insomniac Games (to Ci od serii Ratchet & Clank). Tak jak pisałem wczoraj, graficznie już nie powala, ale nadal wygląda bardzo dobrze. Gra przypomina trochę klimatem Half-Life.

Jak tylko skończę Singla, mam zamiar spędzić trochę godzin online - bitwy na 40 osób brzmią smacznie :)

Z grą wiąże się słynny jakiś czas temu spór między Sony a.... Kościołem Anglikańskim. W jednym z epizodów gry walczymy z oddziałami Chimery w zniszczonej Katedrze w Manchesterze. Przedstawiciele Kościoła domagali się przeprosin od Sony i wycofania gry ze sprzedaży. Sony przeprosiło, ale sprzedaży nie wstrzymało; wkrótce Resistance stał się jedną z najlepiej sprzedających się gier na PS3...

Trailer:



poniedziałek, 5 listopada 2007

Sony Playstation 3 - w domu

W jednym takim sklepie, gdzie podobno idiotów nie wpuszczają (wątpię w to szczerze, wiem co mówię, bo już parę objawów ludzkiego debilizmu tam spotkałem), wprowadzili promocję na raty zero procentowe. Nie myśląc długo, w końcu jeszcze bym wykalkulował, że mnie nie stać, pojechałem po piękną, pachnącą Playstation 3.

Każdy maniak sprzętu wie, jakim fajnym uczuciem jest odpakowywanie nowego gadżetu, tym bardziej jeżeli wszystko jest w środku. To, że do PS3 nie jest dołączony kabel HDMI to chyba wszyscy wiedzą, niemniej, dla lamera może to być duża niespodzianka, ładować się w tramwaj/autobus/samochód i jechać drugi raz po kabelek. To wszyscy wiedzą, ale jak już taki lamer wróci z kabelkiem i zobaczy, że w pudełku nie ma instrukcji w języku polskim, baaaa, nie ma nawet instrukcji w języku angielskim, to powie tylko "nie no k... to już przesada!". A podobno przepisy nakazują umieszczenie polskiej instrukcji...

Dobra, koniec narzekań, bo to wszystko szczegóły. Konsola jest ciężka, ale nie ma się co dziwić, tutaj nie ma zewnętrznego zasilacza jak w Xboxie360, wszystko zostało zgrabnie umieszczone we wnętrzu. Ja kupiłem tańszą wersję, z dwoma portami USB, 40 GB dyskiem, bez wejść na karty pamięci i bez wstecznej kompatybilności (mam zarówno ps2 i psxa, więc mi to niepotrzebne). Design konsoli może się podobać albo nie - kwestia gustu. Mi wydał się nowoczesny i bardzo surowy, bez zbędnych upiększeń itp.

No to jedziemy dalej z zaletami, bo oprócz braku cegły-zasilacza, podłączamy tylko 2 kabelki - tak tak, PS3 posiada wbudowaną kartę WiFi (oczywiście jest też port na kabel sieciowy). Pierwsze odpalenie i pierwsze zdziwienie, chodzi niby, obraz jest, dźwięk jest, diody migają, a sprzętu nie słychać. Przyzwyczajony do hałasu (tak, tego inaczej nazwać nie można) jaki wydaje Xbox360, zdziwiłem się, że PS3 (nawet po włożeniu płyty) jest tak ciche.

Menu - XMB czyli XrossMediaBar - to produkt doskonale znany z przenośnej konsoli PSP. Sprawdza się znakomicie również na PS3 - podstawowa zaleta, takie menu jest bardzo szybkie i nic się nie przywiesza.

Z gier mam na razie tylko Resistance: Fall of Man - całkiem przyjemny shooter, chociaż graficznie już nie powala - to gra z początków PS3. Powaliło mnie za to demo Heavenly Sword - ta gra wygląda przepięknie, grafika ostra jak żyleta i świetnie animowana Nariko. PS3 w temacie gier rozkręca się bardzo powoli i na razie przegrywa na całej linii z Xboxem360 - ale może to tylko takie trudne początki. Fajne jest to, że granie online jest za darmo, tylko z drugiej strony, co z tego, jak online grać nie ma w co za bardzo, a usługa konkurencji jest tak naprawdę pod tym względem doskonała. Sony czeka jeszcze długa walka na tym polu.

Pad Sixaxis jest bardzo lekki i dobrze. Brak wibracji niestety odczuwalny, ale z ostatnich informacji wynika, że Sony poszło w końcu po rozum do głowy i wypuści w przyszłym roku pad z wibracjami. Jeszcze parę miesięcy temu twierdzili, że wibracje to krok wstecz i przeżytek, widać wywalili z marketingu kilku "znających" się specjalistów. Wszyscy wiedzą, że brak wibracji był wynikiem braku ugody między właścicielami patentu na wibracje w padach firmą Immersion a Sony. W końcu jednak udało im się dogadać i pady PS3 zawibrują. Niesmak po durnej polityce i PRowych bzdurach pozostanie. Za to brawa dla Sony, że pady pozbawione zostały konieczności kupowania dodatkowych aku - ładujemy je podczas grania za pomocą kabla USB, prosto i szybko.

Blu-ray - PS3 to obecnie najtańszy na rynku odtwarzacz płyt Blu-ray. Na razie ceny odstraszają, ja kupiłem tylko Hellboya za ponad 100 złotych, to dużo za dużo jak na film, ale sprzęt wypróbować trzeba. Czy było warto? Jak najbardziej, jakość powala, obraz ostry jak żyleta, a mój TV wyświetla "tylko" 1080i - nie wyobrażam sobie tego w 1080p.

Playstation3 wygląda mi na bardzo nowoczesny sprzęt, konstrukcyjnie i funkcjonalnie miażdży konkurencję, jako odtwarzacz multimedialny, przeglądarka zdjęć itp. sprawdza się doskonale. Z grami jest znacznie gorzej i na razie w starciu z Xboxem360 nie ma żadnych szans, a szczególnie jeżeli chodzi o granie online, dlatego te święta powinny należeć do konsoli Microsoftu. Jak będzie za rok? Zobaczymy, dla konsumenta będzie ciekawie :)

Aha, już niedługo ma wystartować polski Playstation Store i zapowiedziano wydawanie zlokalizowanych gier - czekam na więcej podobnych informacji. W końcu widać jakąś konkurencję na polskim rynku konsolowym.

PS. I małe info. Dobrze, że kupiłem PS3, bo mój Xbox360 zaliczył Red Ring of Death - jest to już mój drugi zepsuty Xbox w ciągu półtorej roku. Szczęście, że MS przedłużył gwarancję na 3 lata, bo awaryjność Xboxa360 obrosła już legendą. Szkoda, naprawdę szkoda, bo z całą pewnością wiele osób rezygnuje przez to z zakupu Xboxa360, mimo, że obecnie moim zdaniem to najlepszy sprzęt do gier na rynku.

Na koniec jedna z lepszych reklam w historii elektronicznej rozrywki - bardzo oryginalna i dla wielu zbyt kontrowersyjna. Panie i panowie, "This is living":