wtorek, 8 kwietnia 2008

Bestia z głębokości 20000 sążni

Ładny tytuł co? W oryginale brzmi to trochę lepiej: The Beast from 20,000 Fathoms. Wczoraj pisałem o Clovierfield. Jeżeli widzieliście Projekt: Monster to być może zwróciliście uwagę, że podczas napisów końcowych pojawiają się podziękowania dla postaci i filmów, które zainspirowały twórców. Zapamiętałem dwie rzeczy - King Kong (którego znają wszyscy) i Beast from 20000 Fathoms (którego zna bardzo niewiele osób).

Bestia powstała w roku 1953 i należy do popularnego wówczas gatunku monster movies. Szkoda, że film to już zapomniany, ale to chyba nieuchronny los tego gatunku - to co kiedyś wydawało się wspaniałymi efektami dzisiaj większość widzów śmieszy. A szkoda, bo same filmy z tego gatunku ogląda się z zaciekawieniem - problem, że boom na te obrazy nastąpił za wcześnie, kiedy technika nie mogła pokazać wszystkiego tak jak byśmy chcieli. Osobiście Beast oglądało mi się przyjemniej i z większym zaciekawieniem, niż chociażby współczesną Godzillę. Ech, gdyby dać im w 53 te możliwości, które miał Emmerich...

Agnieszka Ćwikiel w "Kinie gatunków" tak opisuje monster movies: Ta inwazja monstrów w filmach S-F była często kojarzona z rzeczywistością polityczną lat pięćdziesiątych. Monstra symbolizowały lęki przed „czerwonym niebezpieczeństwem”, czy lęki związane z możliwością wojny totalnej.

Tak sobie myślę, że nie chodziło tu o jakąś bezpośrednią symbolikę, ale raczej o powszechną atmosferę strachu, która wdzierała się poprzez media w społeczeństwo amerykańskie. Lodówki, pralki, telewizory, nowe samochody, masowo powstające osiedla domków jednorodzinnych na przedmieściach dużych miast, to wszystko w żaden sposób nie dawało poczucia bezpieczeństwa przed zagrożeniem atomowym. Popularne w telewizyjnych i kinowych kronikach „duck and cover”, w żaden sposób nie chroniło przed podmuchem atomowym. Ludzie masowo budowali więc schrony przeciwatomowe, by dać sobie chociaż namiastkę bezpieczeństwa. Popularność tego gatunku, jego potwory, to swoiste uosobienie strachu jaki wtedy panował. Zresztą wybuch atomowy to częsty element tych filmów (również w Bestii z głębokości 20000 sążni)

The Beast from 20,000 Fathoms powstał na podstawie opowiadania "The Fog Horn" Raya Bradbury'ego. Film opowiada historię eksperymentu na Biegunie Północnym - naukowcy odpalając ładunek nuklearny budzą z hibernacji dinozaura. Potwór ostatecznie dociera do Nowego Jorku (co zostało nawet logicznie wytłumaczone), gdzie następuje ostateczna konfrontacja. Efekty opierały się na popularnej technice slow-motion i moim zdaniem wyglądają momentami całkiem przyzwoicie. Problem pojawia się tylko, gdy na zdjęcia z udziałem potwora nakładani są ludzie. Jednym z najlepszych moim zdaniem ujęć, jest zniszczenie przez potwora latarni morskiej - ujęcia ze slow-motion połączone z ujęciami ze środka walącej się wieży.

Warto poznać ten film nie tylko z powodu wymienienia go w napisach końcowych Cloverfield, ale także ze względu na jego wartość samą w sobie. Z ciekawostek dodam, że jedną z epizodycznych, ale ważnych ról, gra młody Lee Van Cleef.

Trailer:

Brak komentarzy: