środa, 23 kwietnia 2008

rajowo

Ostatnio nie pisuję, bo za bardzo nie mam na to czasu. Z jednej strony w pracy nawał, dopiero co wróciłem z Krakowa z Level 01, z drugiej w domu też cienko z czasem, bo muszę naprawiać partaczy z Pajo. W każdym bądź razie pogrywam sobie wieczorami, tak z godzinkę nie więcej, w cudo, które na początku cudem mi się nie wydawało. Chodzi oczywiście o Burnout Paradise - bo sobie cały czas myślałem, co tam oni mogą nowego wymyślić. No widać mogą, bo gra zrywa beret i robi jeszcze kilka innych przyjemnych rzeczy. Mnogość eventów, zadań, skoków do przeskoczenia, billboardów do rozwalenia, czy płotków do rozjechania przyprawia o ból głowy.

Bo to już nie jest tylko Burnout, oprócz Burnouta mamy jeszcze ten Paradise, czyli kompletnie szalony freeroaming po wielgachnym mieście pełnym ramp i samochodów, z kilkoma różniącymi się wyglądem sceneriami i masą niespodzianek. Powiem szczerze, że zdecydowanie wolę taką wesołą rozwałkę, niż godziny nudnego jeżdżenia w Forza Motorsport 2. A ja jeszcze nie ruszyłem trybu online :)

No i te wypadki, czasem nie można się powstrzymać, żeby nie przywalić w autobus, zresztą zobaczcie sami:

Brak komentarzy: