wtorek, 20 maja 2008

Bring Me the Head of Alfredo Garcia

Sam Peckinpah to taki reżyser, którego większość filmów można bez problemu rozpoznać. Wyjątkowa stylistyka, specyficzne ujęcia kamer, brud ludzkiej egzystencji i brutalność, która w latach 70 była jeszcze brutalnością. I chociaż nakręcił zaledwie 14 filmów, to większość z nich stała się wzorem dla kolejnych pokoleń filmowców i na stałe wpisała się w kanon najważniejszych filmów.

"Tráiganme la cabeza de Alfredo García" został nakręcony za małe pieniądze (1,5 mln dolarów) w Meksyku w 1974 roku. Tytułowy Alfredo Garcia, którego tak naprawdę przez cały film widzimy wyłącznie na zdjęciu, zabukował swojego potomka w brzuchu córki groźnego gangstera. Jak łatwo się domyśleć, "szczęśliwy" dziadek wypowiada do swych gończych psów słynny zwrot: "bring me the head of Alfredo Garcia". Polecam sprawdzić samemu, co dzieje się potem na meksykańskich bezdrożach. Dla mnie to jeden z najlepszych filmów tamtych lat - często kojarzył mi się z poważniejszą wersją Desperado, znacznie poważniejszą, chociaż nie pozbawioną specyficznego, surrealnego humoru. Scena, w której jeden z zabójców przywala z łokcia dziwce z baru jest jedyna w swoim rodzaju, to trzeba zobaczyć - wisienka na torcie :)

Niestety, film nie odniósł sukcesu - z jednej strony mógł być za brutalny jak na tamte czasy, z drugiej, główny bohater i jego pogłębiająca się obsesja, mogły zostać nie do końca zrozumiane przez szerszą publiczność. Dla Peckinpaha był to jeden z jego najlepszych filmów, zresztą trudno mi nie podzielać tej opinii.

Tak się zastanawiam, czy twórcy Deadwood w jakiś sposób inspirowali się filmem Peckinpaha - w końcu rozmowy Ala z głową Indianina są bardzo blisko rozmów głównego bohatera z czerepem Alfreda Garcii.

Jeżeli ktoś nie znał (nie wierzę) twórczości Peckinpaha, to warto zacząć od "Dzikiej Bandy" i właśnie "Przynieście mi głowę Alfredo Garcii" - na początek w sam raz.

Trailer:

Brak komentarzy: