piątek, 8 lutego 2008

Call of Juarez

Bardzo rzadko gram na PC, w zasadzie jedynie w RTSy i przygodówki - FPSy już dawno opanowane są dla mnie przez konsole. W zasadzie planowałem zakup tej gry na Xboxa360, ale brak większych funduszy w tym miesiącu sprawił, że poszukałem na Allegro używanej wersji PC, całe 11 złotych :) Grałem wcześniej na Xboxie360 w demo, dlatego wiedziałem, że pełna wersja mi się spodoba. Niestety, na samym początku zaliczyłem mały zonk - gra nie obsługuje pada, nienawidzę grać myszką i klawiaturą w FPS. Chcąc nie chcąc, musiałem się przyzwyczaić, chociaż to duży minus i zabiera dużo radości z grania - przynajmniej dla mnie.

Nic to, odpaliłem grę, skonfigurowałem wszystko na średnie detale. Co prawda na dzisiejsze czasy gra nie ma jakiś dużych wymagań, ale mój dziadek więcej nie pociągnie :) Z całą pewnością nie jest to typowy FPS. Dużo tutaj takich elementów jak skakanie, trochę skradania, kombinowania itp. To dobrze, bo gra przypomina mi najlepszą wg mnie grę o Wild West, czyli słynne Outlaws firmy LucasArts z 1997 roku. Takiego klimatu, jak w Outlaws nie dało się niestety powtórzyć, ale kierunek fajny. Szkoda tylko, że sterowanie kuleje i czasem trudno wycelować skokiem na konkretną platformę. Na padzie wyglądało to trochę lepiej, ale nadal nie tak, by powiedzieć, że sterowanie jest w pełni intuicyjne.

Zupełnie nie zgodzę się, że to gra w stylu Gun - to inny typ, Gun to takie GTA na Dzikim Zachodzie, w przypadku Call of Juarez nie mamy poczucia aż takiej swobody. Co oczywiście nie jest minusem, to inny rodzaj gry. Fabułę pomijam, bo to standardzik. Mamy dwie grywalne postacie - młokosa Billy'ego i byłego rewolwerowca kaznodzieję Raya. W każdym bądź razie, szalony kaznodzieja jest spoko i dodaje odpowiedniego uroku historii - bo co to za western bez szalonego kaznodziei :)

Widziałem w necie, że jest dostępna aktualizacja do DX10 - nie mogę niestety sprawdzić jak to wygląda, ale warto zaznaczyć, że coś takiego istnieje. Graficznie na Xboxie360 Call of Juarez wygląda bardzo dobrze, pierwsza liga to nie jest, ale to też wiekowa już gra, więc porównywanie tego z tytułami typu HALO3 czy Bioshock mija się z celem. Co do PC - to tak jak mówiłem, średnie detale... (za to właśnie tak "uwielbiam" PC jako platformę do gier).

Super wypada tryb pojedynku. Jeżeli tylko mamy naładowany odpowiedni wskaźnik, możemy włączyć slow time i patrzeć jak nasi przeciwnicy giną w ślicznych mgiełkach krwi :) No przyznam szczerze, że ten tryb daje mi dużo radości :)

Dawno, w zasadzie nie pamiętam jak dawno, nic mnie nie wciągnęło na PC. Tylko trudno mi być obiektywnym, bo zwyczajnie uwielbiam gry o Dzikim Zachodzie. Być może dlatego, że jest ich mało i w zasadzie z lepszych rzeczy wymienić można: Kane (w czasach C64), North&South (wiadomo Amiga), Outlaws (best of all), Red Dead Revolver (Xbox), Gun (pierwsza gra jaką przeszedłem na Xboxa360) i teraz Call of Juarez. Polecam, chociaż jak macie możliwość to łykajcie wersję na konsole. Mam nadzieję, że Techland pomyśli nad drugą częścią, z poprawionym sterowaniem i obsługą pada na PC.

Trailer, no i powiedźcie, że nie wygląda to klimatycznie:





EDIT 11.02.08: No i skończyłem Call of Juarez przez weekend. Grało się wyśmienicie i w końcowych epizodach przeżyłem prawdziwe zaskoczenie. Nie wiedziałem, że silnik gry ma taką moc - nie wiem, czemu nie został bardziej wykorzystany na zasadzie znanej z Gun, ale widać w tym ogromny potencjał otwartego świata - skojarzenia z Oblivionem nasuwały mi się same. Wspinaczka na skały po orle pióra i widok ze szczytu robi wrażenie. Jeżeli ten silnik ma takie możliwości, a te epizody były eksperymentalne, to warto iść w tym kierunku. Gra w skali 1-10 zasługuje w pełni na mocne 8.

PS. Fajne te 2 złote guny na końcu :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Widzisz jesteśmy podobni :) bo ja też "bardzo rzadko gram na PC" w zasadzie wcale :D
pzdr

TOMO pisze...

Hehehe, rozbawiony do łez, i to w sobotę rano :D