poniedziałek, 18 lutego 2008

The Sopranos

Nawał pracy w ostatnim czasie sprawił, że nawet nie zauważyłem, jak pauza na blogu wydłużyła się aż do dziesięciu dni. No tak nie może być, więc wrzucam serialowe przemyślenia.

The Sopranos, po naszemu Rodzina Soprano, to kolejny wielki serialowy hit stacji HBO. Poważne podejście do tematu i dobra obsada zagwarantowały serialowi telewizyjnemu miejsce zaraz obok takich gangsterskich hitów jak Chłopcy z ferajny, Kasyno czy Ojciec Chrzestny. Bo jeżeli ktoś lubi ten rodzaj kina, to ten serial ogląda się wyśmienicie. Swego czasu emitowany również w polskiej telewizji, obecnie odświeżam sobie wszystkie sezony.

Można się zastanawiać, czy w serialowe ramy poprawności politycznej można wpleść historię o rodzinie mafijnej. Po pierwsze nie można, po drugie, całe szczęście, Rodzina Soprano daleka jest od serialowej poprawności politycznej - to kolejny serial HBO, który łamie przyjętą konwencję dla produkcji telewizyjnych. To taki serial nowych czasów. Tony'emu daleko do szlachetności Scofielda, o wygląd Sawyera nawet się nie otarł, baa, nawet momentami można go zwyczajnie nie lubić - przeciwności dużo, a został bohaterem jednego z najbardziej popularnych seriali telewizyjnych. To bez wątpienia jeden z tych obrazów, które przyczyniły się do zmiany postrzegania serialu jako czegoś gorszego od sztuki dużego ekranu.

Rodzina Soprano wyświetlana była w latach 1999-2007 - łącznie 86 epizodów rozplanowanych na 6 sezonów. Większość poważnych seriali HBO planowana jest właśnie na 6 sezonów - niestety, niektóre z powodów mniejszej oglądalności nie są kontynuowane, jak chociażby wyśmienite Carnivale. The Sopranos zgarnął w sumie 21 nagród Emmy i 5 Złotych Globów - w mojej opinii, gdyby seriale miały swoją kategorię w Oscarach...

Powody sukcesu serialu były zapewne różne, mnie przede wszystkich zachwyca podejście twórców do tematu, które nie odbiega od tego pokazanego w największych filmach gangsterskiego kina. Dbałość o szczegóły, nawiązanie do rzeczywistych wydarzeń i realizm bohaterów. To wyjątkowo wredne typy, co prawda wzbudzają naszą sympatię (Joe Pesci'ego też przecież wszyscy lubili w "Chłopcach z ferajny"), ale nie zmienia to faktu, że mordują, biją i terroryzują, co wszystko oczywiście ukazują nam twórcy serialu. Bo "Rodzina Soprano" jest oczywiście dla bardziej dojrzałych widzów - przemoc, seks, wulgarny język to chleb powszedni bohaterów - pysznie :)

Główną rolę Tony'ego Soprano gra James Gandolfini, który wcześniej świetnie zagrał już rolę bezwzględnego gangstera w filmie True Romance (muszę o tym kiedyś napisać). Przez serial przewija się cała śmietanka aktorów - Lorraine Bracco (nominowana za rolę Karen Hill w "Chłopcach z ferajny"), Steve Buscemi (ktoś go nie zna?), Michael Imperioli (niezapomniany Spider z "Chłopców z ferajny"), Joe Pantoliano (to ten co zdradził Neo) czy Tony Sirico (aktor charakterystyczny dla kina gangsterskiego).

Świetnie wypadają nawiązania do klasyki filmów gangsterskich, słynne "Just when I thought I was out, they pull me back in" Ala Pacino jest wielokrotnie parodiowane przez Silvia (Steve Van Zandt). Oczywiście do tego dochodzą takie smaczki jak wyświetlający się napis o zakazie kopiowania i ostrzeżeniu przed FBI w momencie oglądania filmów przez bohaterów - i to akurat, gdy informator FBI również jest na planie. Przyznam, że takich szczególików nie dostrzegam zbyt często - więcej znajdziecie w Wiki.

To jeden z tych seriali na pełną dychę w skali 1-10, obraz wyjątkowy, warto go mieć w swojej kolekcji i warto go znać. Bo to tak, jakby nie widzieć "Ojca Chrzestnego" i "Chłopców z ferajny" - kolejny przykład na zacieranie się artystycznych różnic między produkcjami telewizyjnymi a kinowymi.

Trudno znaleźć trailera bez spoilerów, więc daję jedną z moich ulubionych scen z pierwszego sezonu :)



Brak komentarzy: