środa, 23 stycznia 2008

A Boy and His Dog - co z tymi kobietami?

Ostatnio mam etap na amerykańskie filmy SF klasy B i C z lat 70 i 80. Nie wiem jak znajduję na to czas między nadrabianiem zaległości w prasie growej, blogach, graniem w Genji i od dzisiaj w Assasins Creed - w zasadzie komu potrzebny sen :)

O co chodzi z tym tytułem? Ano o to, że kino przeszło dosyć szczególną zmianę w postrzeganiu kobiet jako przedmiotów zadowolenia mężczyzn. Bo w zasadzie, kobiety w tych filmach służą albo do seksu, albo do rozrodu. Zapomnijcie o Larze Croft i Żylecie. W Virusie, z 81 roku, na Ziemi zostaje około 800 mężczyzn i 6 kobiet (nie pamiętam dokładnie, ale proporcje właśnie takie) i Rada podejmuje decyzję, że kobiety powinny skończyć z samolubnymi związkami 1 do 1, są przecież cele wyższe :D Oczywiście jedyna kobieta w Radzie, wbrew szlochom jednej z niewiast, stwierdza, że właśnie tak trzeba postąpić. No cóż, obsłużyć 800 chłopa - nie lada wyczyn, ale Panie dają radę i wkrótce widzimy sceny sielanki, uśmiechów i narodzin kolejnych dzieci wśród kilku matek i setek ojców :)

Szczytem takiej przedmiotowości jest moim zdaniem właśnie film A Boy and His Dog. Film z 75 roku w reżyserii L.Q. Jonesa z młodym Don Johnsonem w roli głównej. Mój ulubiony rodzaj SF, czyli postapokaliptyczna wizja świata. Dosyć ciekawa, trzeba przyznać i jak na tego typu kino, film mnie wciągnął, był nawet momentami śmieszny i ogólnie, mimo upływu lat nadaje się do obejrzenia. To taki bardzo wczesny Mad Max - mamy samotnego bohatera Vica i psa Blooda. Vic i Blood porozumiewają się telepatycznie; przyznam, że Blood wydaje się mądrzejszy od swojego pana. Vic należy do grupy nazywanej w zniszczonym świecie Singlami - to samotni mężczyźni, przemierzający pustynie z psami, potrafiącymi wyniuchać kobietę, w poszukiwaniu najrzadszego surowca - kobiety właśnie. Single poszukują kobiet w celu odbycia z nimi stosunku płciowego, z reguły siłą, w zasadzie w każdym przypadku siłą. Uprzedzam złośliwe komentarze, to nie jest żaden pornus, to nawet erotyk nie jest. Może wytłumaczę, dlaczego kobiety są tak rzadkie, że mężczyźni muszą na nie polować. Gdy rozpoczęła się Wojna Nuklearna - mężczyźni byli na froncie, a w miastach pozostały kobiety. Jak wiemy lub jak się domyślamy, rakiety z głowicami jądrowymi wycelowane są w miasta - tak właśnie wyginęła spora część kobiet.

Vic, mimo bycia wielokrotnym gwałcicielem jest nawet sympatyczny - może to zasługa Dona Johnsona, może dialogów z psem, może absurdalności całej opowieści, a może zwyczajnie tego, że Vic tak naprawdę przez cały film nikogo nie gwałci (wyłącznie próbuje). W każdym bądź razie film to trochę dziwny, ale wart obejrzenia - chociażby dla zobaczenia wizji Nowego Podziemnego Społeczeństwa - takie trochę inne Morloki, i dla dialogów Vica z Bloodem.

Chociaż to tylko, a może aż 30 lat, ale tak mi się wydaje, że kobiety we współczesnym kinie istnieją na zupełnie innych zasadach, i dobrze :) Zresztą w naszym świecie niejednokrotnie kobiety muszą być twardsze od mężczyzn, poza tym, Lara Croft jest całkiem ok :)

Na koniec, w zgodzie z powyższym filmem, pozwolę sobie na lekki męski szowinizm: Drogie Panie, w poniższym trailerze możecie zobaczyć młodego Dona Johnsona bez koszulki - ciekawe ile z Was odpuści sobie jego obejrzenie :P



4 komentarze:

Ania pisze...

och, jedna scena bez koszulki wcale mu nie pomoże (ta bez spodni też zresztą nie ;-) ). Dziwię się, że jego pies nie rzucił się na kości ;-)

TOMO pisze...

No proszę, całość luknęła :D A ten pies uwielbia popcorn :)

Maciej pisze...

Jakoś na Pana Johnsona to mam uczulenie (nie trawię gościa totalnie) od momentu Miami Vice - to pewnie przez te buty bez skarpetek i to jeszcze w tak gorącym miejscu jak miami - poprostu gnój w papciach

Anonimowy pisze...

ciekawostką jest, że kiedyś ten film puściła tv w "kinie familijnym":))) wbrew tytułowi, jest on raczej dość mocnej treści (przynajmniej wtedy tak było).