środa, 9 stycznia 2008

karmel lub caramel lub sukkar banat

Tak sobie myślę, że kina libańskiego nie znam,;szperam w pamięci i jakoś nie pamiętam żadnego filmu z tego kraju. O Karmelu usłyszałem od Radka Tomasika z Fermentu (tak apropos Fermentu, to napisałem kilka zdań zawodowo o tym na Blogu Grupy Allegro . W sumie miałem iść w weekend na Aliens vs Predator 2, pierwsza część była taka sobie, no ale uwielbiam komiks AvP i cykl o Obcym i Predatorze, i gry... no w każdym bądź razie powodów na tyle dużo, by iść na część drugą. Skończyło się na tym, że wybrałem jednak Karmel, zresztą ostatnio zaliczyłem Jestem Legendą, więc nie chciałem się zawieść na czymś słabszym (tak, podobała mi się ta postapokaliptyczna wizja świata).

Dobra, trochę info na początek - Karmel to film libański z 2007 roku w reżyserii Nadine Labaki . Jest to jej debiut fabularny - wcześniej zajmowała się kręceniem wideoklipów i filmów reklamowych. Nadine zagrała również jedną z głównych ról w swoim filmie i dobrze, bo to kobieta nieprzeciętnej urody :)

Karmel to film, który na dobrą sprawę mógłby rozgrywać się w każdym miejscu na ziemi. Bo tak naprawdę, Karmel w niewielkim stopniu odwołuje się do miejsca akcji. Pojawia się tam co prawda motyw związany z muzułmańską tradycją, ale w zasadzie bez znaczenia - w to miejsce można wstawić dowolną ultrakatolicką rodzinę. Jedno co mnie zaskoczyło, o czym nie wiedziałem, że Liban nie jest wyłącznie muzułmański, jest tam też pokaźny procent katolików - ale to tak na marginesie.

Jeżeli ktoś widział Godziny lub Wieczór, to ten film w jakiś sposób wpisuje się w podobną stylistykę - to taki dramat, ale pełen ciepła. Upraszczając - jak w życiu, trochę smutku, radości i przemyśleń. Fabuła koncentruje się wokół życia kilku kobiet, których wspólnym punktem jest zakład kosmetyczny w Bejrucie. Mężczyzn w tym filmie nie ma, no prawie, są jako dodatek. W zasadzie jedyny mężczyzna, na którym w jakiś sposób skupia się reżyserka - to policjant zakochany w granej przez Nadine postaci. Pozostali mężczyźni pojawiają się wyłącznie jako tło dla wydarzeń ważnych z punktu widzenia bohaterek.

Film mogę z czystym sumieniem polecić i to nie dlatego, że warto zobaczyć kawałek obcego dla nas kina, bo obcości w nim nie ma - mieszkańcy Bejrutu mogliby mieszkać w każdym innym miejscu na ziemi. Nie ma tam terrorystów, bandziorów, brutalnych żołnierzy - jest normalność, co w pierwszej chwili może wydawać się dla nas dziwne - w końcu to TEN Bejrut. Po chwili jednak dociera do nas jedna ważna rzeczy - Bejrut, Londyn, Poznań - wszędzie żyją ludzie, tacy sami. Więc o czym ten film? O ludziach :)



Brak komentarzy: