środa, 19 września 2007

Company of Heroes - Kompania Braci

Wczoraj zacząłem grać w to cudo (wcześniej sprawdziłem demo) i powiem jedno, PC wrócił do mnie w chwale. Swego czasu straciłem zainteresowanie graniem na PC, ale dzięki takim grom, widzę sens wydawania kasy na modernizację sprzętu (w granicach rozsądki oczywiście). Mam nadzieję, że już wkrótce przesiądę się na Dual Core, 2GB RAMu i Vistę.

Kompania Braci jest bardzo widowiskowym i filmowym RTSem, nawiązuję do najlepszych tradycji kina ostatnich lat i porywa akcją i klimatem jak Szeregowiec Ryan i serial Band of Brothers. Jestem po niedawnych seansach Listów z Iwo Jimy i Sztandaru Chwały Clinta Eastwooda i zagranie w grę o WWII było dla mnie w tym momencie koniecznością :)

To co najbardziej podoba mi się w Company of Heroes to nastawienie na mała skalę prowadzonych działań, podobnie jak to miało miejsce w Close Combat. Tylko w Kompani Braci jesteśmy jeszcze bliżej samej walki, szczegółowość grafiki i gameplay, pozwala niemal poczuć świst kul przelatujących między naszymi kompanami. Właśnie, grafika, niby nie ona tworzy gry, ale to tak jakby twierdzić, że kobieta, która ma bogate wnętrze, nie musi być... no dobra, zadbana. Wiem, że to seksistowskie porównanie, ale tak przecież jest. Obojętnie co by mówić, prawda jest jedna :) Wracając do Kompani Braci, grafika jest bardzo szczegółowa i na odpowiednim sprzęcie i włączonych wszystkich detalach, pozwala w pełni cieszyć się wojennym krajobrazem. Ja musiałem pewne efekty powyłączać (mój sprzęt ma już swoje lata: Sempron 2800+, niecały 1GB pamięci i GeForce 7600GS), ale dzięki temu gra chodzi płynnie, bez przycięć.

Rozgrywka skupia się na pojedynczych oddziałach, walczymy głównie piechotą między żywopłotami francuskich pól, albo na ulicach miasteczek. Tak jak już pisałem, najfajniejsza jest ta mała skala działań, możemy poczuć jak wiele zależało od pojedynczych oddziałów żołnierzy. Dla przykładu: obecnie próbuję zdobyć Carentan, ale napotkałem silny opór Niemców, którzy przyszpilili moich ludzi ogniem z MG42 zainstalowanym w oknie pobliskiej kafejki. Postaram się obejść jednym odziałem z boku budynku i podłożyć ładunki wybuchowe. Takich akcji w Company of Heroes jest cała masa i praktycznie o każdy ważny fragment terenu musimy walczyć z zaciekle broniącymi się Niemcami; nierzadko używamy sprzętu porzuconego przez wycofującego się wroga.

Bardzo fajnie wypadają filmiki między misjami na enginie gry - pozwala to na płynne przejście pomiędzy pokazywaną fabułą a samym gameplayem.

Jeżeli ktoś ma ochotę na RTSa na małą skalę, gdzie liczy się życie każdego żołnierza i gdzie jednocześnie mamy poczucia bycia częścią wielkiej machiny wojennej, to niech jak najszybciej sięga po Company of Heroes.

Trailer:

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Sztandar Chwały widziałem, Listów z Iwo Jimy nie miałem jeszcze okazji niestety... Który Twoim zdaniem lepszy? Jak oceniasz Listy?

TOMO pisze...

Sztandar bardziej, ale to dlatego, że chyba za głęboko tkwię w europejskim systemie wartości, a Listy skupiały się nie na samej walce, co na ukazaniu właśnie Japończyków i ich sposobu myślenia.