poniedziałek, 17 września 2007

Kayah i Sofa - koncert

W piątek miałem okazję bawić się na 5 urodzinach agencji reklamowej New Age Media . Nie będę tu opisywał samej imprezy, powiem krótko, bawiłem się wyśmienicie do późna :) Napisać chciałem o koncercie, który zaczął całe zdarzenie.

Najpierw na scenie pojawił się zespół Sofa, bliski muzycznie czarnym dźwiękom. Słyszałem ich już wcześniej na Xbox 360 Fun Day . Najbliżej im chyba do Black Eyed Peas, zresztą ich covery czasem grają na koncertach. W 2006 roku wydali płytę Many Stylez nakładem wytwórni Kayax związanej z Kayah - to chyba nie przypadek, że grali jako support :)
A grali jak zwykle bardzo dobrze, przynajmniej dla mnie, bo takie dźwięki bardzo, ale to bardzo mi odpowiadają, szczególnie w imprezowo-koncertowych klimatach. Szkoda, że grali tak krótko, chociaż bis musiał być, publika nie dała im tak po prostu sobie pójść.

Sofa: Szkoda słów



Chwila przerwy i na scenie pojawiła się Kayah. Dobra, może powinienem powiedzieć, że Kayah (jak to się odmienia, ktoś wie?) nie słucham, ale... Właśnie, koncert to coś zupełnie innego, koncert tworzy atmosfera, ludzie, odpowiednio podana muzyka i energia wykonawcy przekazana publice. A Kayah jest bardzo energetyczna, dowcipna, potrafi nawiązać kontakt z publicznością, dlatego mimo braku uwielbienia dla jej muzyki, bawiłem się wyśmienicie od pierwszej do ostatniej piosenki. Aaaa, i Kayah całkiem fajnie się porusza :) Odpoczynek after był niezbędny. Zdjęcia robione komórką, dlatego taka słaba jakość.



6 komentarzy:

Ela Wolny pisze...

Właśnie to mówiłam o Kayah: energetyczna z haryzmą do tego daje z siebie naprawdę wszystko na koncercie co widać najlepiej w tańcu. I kontaktowa w sposób prosty, niewysublimowany, nic udawanego, na siłę.
Fajnie, że też ją tak odbierasz.
Byłam na różnych koncertach i uważam, że właśnie one są najlepszym papierkiem lakmusowym po którym odczytujemy prawdę o artyście.
Ona może śpiewać acapella i porywać tłumy.
ps. Kayah nie odmienialne, nie ma końcówki.
:)

TOMO pisze...

A widzisz cito, nie do końca się zgadzam, że po tym poznasz artystę, że porywa tłumy. Zbyt duże uproszczenie to dla mnie, wszak nie każdy wodzirej jest artystą i nie każdy artysta jest wodzirejem. Nie porównuję oczywiście występów Kayah do rzemieślniczej pracy, chodzi mi tylko o to, że ktoś może porywać mnie wewnętrznie, gdzieś samotnie, a na koncercie jest zwyczajnie słaby, mało przebojowy itp.

Ela Wolny pisze...

Eee
To z tego się zrobi photoshop, tuningowany produkt, jeśli tylko studyjnie coś porywa.
Popatrz, ja nie mówię konkretnie o energetycznych takich jak dzisiejszy Santana lub sobotnia Kayah koncertach. Zauważ, że ze zwykłą gitarą i jak napisałam acapella ktoś może stworzyć nawet 5 minutowe widowisko mierzone ilością ciarów na plecach.
Dla mnie to wyznacznik, nie sprzęt, technika...

TOMO pisze...

A nie nie, chodzi mi tylko i wyłącznie o umiejętność porywania tłumu zachowaniem, interakcją a nie samą muzyką. Widzisz, ja np nie słucham Kayah, a na koncercie bawiłem się super.

Ela Wolny pisze...

Można porwać pozorną ciszą ruchową, mimiczną, spokojem, sparaliżować, zahipnotyzować, samym wzrokiem lub nawet nie wzrokiem a niebdałą powierzchownością stworzyć więź taką... że na koniec pięć minut w zawieszeniu jak po wyjściu z kina.

Sylwia pisze...

"Sofa" do mnie nie przemawia, a Kayah i owszem! Czytając Wasze komentarze, przypomniała mi się pewna historia: pewien pan oglądający wystawę pewnego artysty z niezadowoleniem zapytał: "dla kogo pan tworzy tę sztukę?"; "dla sztuki! przecież nie dlatego jak powinna zostać przez pana odebrana".