poniedziałek, 3 września 2007

On High in Blue Tomorrow

Wczoraj udało mi się obejrzeć Inland Empire i... jestem pozamiatany. Film robi ogromne wrażenie, a jeżeli ktoś uwielbia Lyncha, no to sami wiecie :) Dla mnie to jeden z bardziej zakręconych filmów Lyncha jakie nakręcił w ostatnim czasie. Mogę tylko powiedzieć, że czekam na premierę DVD, bo po jednym seansie nie sposób, jak to u Lyncha, dostrzec wszystkie powiązania i zakręty fabuły. W zasadzie samej, klasycznej fabuły tu mało, cały film to jedna wielka zagadka, w której odkrywanie jesteśmy zapraszani już od pierwszych kadrów.

Dwie rzeczy zaskoczyły mnie ogromnie, w pozytywnym znaczeniu:

1. Znaczący udział polskich aktorów - miło usłyszeć rodzimy język w takiej produkcji. Nie czytałem wcześniej o samym filmie, dlatego nie wiedziałem o tak dużym zaangażowaniu polskiej strony (szacunkowo 1/5 czasu filmu). Jak słyszę o polskich aktorach w zagranicznej produkcji to zawsze przypomina mi się "życiowa rola" Zamachowskigo jako pucybuta, przepraszam, chciałem rzec kierowcy Russella Crowe'a w Dowód życia. Nie wiem, czy potrzebował pieniędzy, czy ma tak marnego agenta, ale zagranie takiej roli, po filmach w jakich grał, to porażka i urąganie własnej dumie. Wracając do Inland Empire - największym zaskoczeniem był dla mnie występ Leona Niemczyka - uwielbiam tego aktora.

2. I znowu zaskoczył mnie akcent polski. Lynch naprawdę jest zakochany w polskiej architekturze, co zresztą wielokrotnie podkreślał. Zauroczyło mnie, jak dzięki oświetleniu i odpowiednim filtrom potrafi ukazać teoretycznie nieciekawe i znane mi fragmenty rodzimej architektury w sposób, który uatrakcyjnia coś, co dla mnie atrakcyjne nie jest - ot takie zwykłe, codzienne, a jednak...

Inland Empire trzeba obejrzeć, bo tego filmu nie można opowiedzieć, to tak jakby ktoś próbował opowiedzieć Sklepy cynamonowe. Fabuła krąży wokół remaku filmu "On High in Blue Tomorrow", którego pierwsza wersja nigdy nie została dokończona ze względu na tajemnicze morderstwo. I tyle, resztę trzeba poznać/przeżyć samemu.

Teaser:

3 komentarze:

Ela Wolny pisze...

Leon Niemczyk... hmm jako aktor być może, przy takiej ilości ról jakoś zdobył swe aktorskie szlify. Aczkolwiek role, które brał, przynajmniej niektóre, aczkolwiek przy tej liczbie produkcji spora uch ilość, kojarzą mnie się z pucybutem Zamachowskiego - byle dużo, byle co, byle więcej. W domyśle kasy na kolejne żony, na życie.
Dodatkowo śmierdzi mi w pamięci non stop film dokumentalny (...) zapomniałam nazwisko dziennikarza, który był ten wywiad przeprowadzał.
Sekulski? Sekielski?
W roli głównej brat Niemczyka. Postać Leona nader nie do skomentowania nawet.
Po tym filmie starciłam dobre zdanie o.
A Lynch to Lynch :)

TOMO pisze...

Pamiętam ten reportaż, ale pomijam go w ocenie Niemczyka jako aktora. Ja zwyczajnie lubię jego grę, jest charakterystyczny w sposób, który mi odpowiada. Fakt, że miał też upadki, no ale jak zobaczyłem w jakich tandetach grają niektórzy... Taki zawód może? :) I fakt, Lynch to Lynch :)

Ela Wolny pisze...

Są tacy co upadli a ja mam do nich szaloną atencję. Bo się nie wynoszą i nie udają kogoś kim nie są.
Kukiz.
Ma taką haryzmę, że mnie powala na kolana.
Nawet zapijaczony głos mi nie przeszkadza, a pijaków nie znoszę.
Jakby Riedel.
ps.W zakładki lecisz.
Anonimem będę, bo mnie dziś tu nie chciało zalogować - cito1