Dawno nic nie czytałem, może inaczej dawno nie czytałem nic, co by mnie wciągnęło i sprawiło, że dotrwam do końca lektury. Trafiłem na kilka nudnych gniotów i zniechęciłem się na jakiś czas do czytania. No ale wakacje i podróż pociągiem to najlepszy moment na powrót do czytania - oczywiście jeżeli trafi się na coś dobrego. Ja trafiłem.
Amerykańscy bogowie to wg mnie jedno z najbardziej oryginalnych dokonań w literaturze fantastycznej. Przeczytałem już wiele książek SF i część była dla mnie w mniejszym lub większym stopniu przewidywalna, ale Amerykańscy bogowie są inni. Gaiman na każdym kroku mnie zaskakuje, dokładnie tak samo jak głównego bohatera tej powieści: Cienia. Cień, który wychodzi z więzienia i odkrywa niezbyt chlubną stronę życia swojej żony, zostaje rzucony razem z czytelnikiem do odmiennego, nowego świata. Teoretycznie nierealnego świata, ale poprzez sugestywną narrację, zupełnie jak Cień, odnajdujemy powoli logikę w pogmatwanych zasadach i przyjmujemy do świadomości fakt istnienia amerykańskich bogów. Zdecydowanie polecam lekturę książki Gaimana i to nie tylko fanom literatury fantastycznej, ale każdemu, bo to po części opowieść o ludziach i o ich problemach - taka realność w nierealności.
Linki:
Strona Gaimana
Kilka słów z Wikii
A to taki kawałek, który dla mnie idealnie nadaje się do czytania książek, jako cichy podkład w tle, Portishead:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz