Pozostając trochę w klimatach muzycznych, nie mogę nie napisać o jednej grze. Wczoraj pożyczyłem (dzięki Diana) zestaw Singstara - 2 mikrofony i kilka płytek. Dla tych, którzy nigdy nie zetknęli się z Singstarem, krótki faq.
Mikrofony podłączamy do Playstation 2 (lub 3) i odpalamy grę. Gra to odmiana karaoke, czyli mamy muzykę, teledysk i słowa piosenki. Ponieważ to gra, musi mieć jakieś zliczanie punktów - i tak jest. Na środku ekranu pokazana jest linia melodyczna - w zależności od tego, czy śpiewamy dobrze czy źle, nasz głos albo wchodzi na pokazaną linię, albo skacze gdzieś obok. Im częściej i dłużej utrzymujemy prawidłową linię melodyczną, tym więcej punktów zdobywamy. Najfajniejsze są oczywiście pojedynki, śpiewamy wtedy razem, a na ekranie pokazane są dwie linie melodyczne. Zabawa jest niesamowita, szczególnie gdy kawałek zbliża się do końca, a różnica w punktach jest niewielka - każdy stara się zaśpiewać ostatnie wersy jak najlepiej.
Najlepsze jest to, że kiedy ktoś zaczyna śpiewać, robi to po cichu, trochę wstydząc się swojego głosu. Mija kilka chwil i cichy nieśmiały głosik, zmienia się w ryczenie i chęć zbicia jak największej ilości punktów :) Ta gra idealna jest jako party game, w zasadzie wszystkie maty i tym podobne wynalazki chowają się, śpiewanie na imprezach zawsze daje najwięcej radochy - a Sony zwyczajnie i sprytnie wykorzystało ten fakt - i bardzo dobrze:)
Aha, myślałem, że tryb single mnie nie wciągnie, a jednak... Nie wiem jak i kiedy, ale nagle spostrzegłem, że stuknęły 2 godziny. Po sesji zobaczyłem tylko dziwne spojrzenie mojej papugi. Chyba Jamba nie za bardzo wiedział o co chodzi i dlaczego Tomo tak się nadziera do TV.
PS. Szkoda, że tak naprawdę nie umiem śpiewać i przegrywam w pojedynku z każdym; naprawdę, z każdym :)
Reklama Singstara:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz