wtorek, 9 października 2007

Ferment Kolektiv - klub filmowy

Wczoraj miałem przyjemność uczestniczyć w inauguracji klubu filmowego Ferment w poznańskim multikinie. Organizatorzy przygotowali serowy poczęstunek i coś do rozgrzania w zimny jesienny wieczór. Kiedy już wszyscy filmo-maniacy zajęli swoje miejsca, Marcin Jauksz rozpoczął 15-minutową prelekcję na temat filmu. Cóż, niektórzy byli zniecierpliwieni oczekiwaniem na film, co tylko zestresowało mówcę, ale jakoś wszyscy szczęśliwie dobrnęli do końca i na ekranach pojawił się "Wieczór" (Evening). Dodam, że był to przedpremierowy pokaz, film pojawi się w polskich kinach dopiero w listopadzie.

Zanim napiszę o filmie, dodam, że po seansie odbyła się godzinna dyskusja na temat filmu i kina kobiecego z udziałem profesor Bakuły z UAM, Kasi Szaniawskiej z Porozumienia Kobiet 8 marca oraz reportażystki Danki Milewskiej. Zaznaczam ten fakt, dlatego, że jak się później okazało, moje wrażenia stały w opozycji do wrażeń zaproszonych pań :) Dyskusję prowadził Radek Tomasik, który wraz z Pauliną Łosińską są sprawcami całego fermentowego wydarzenia.

Wieczór podobał mi się bardzo gdyż... :) Może podobał mi się dlatego, że bardzo lubię proste historie, które opowiadają o podstawowych rzeczach w trochę hollywoodzkim stylu. A może zwyczajnie patrzyłem na film o kobietach zrobiony przez mężczyznę i taki styl patrzenia na pewne sprawy mi odpowiada. O czym był film dla mnie? O niespełnieniu, o braku, o tęsknocie za ścieżkami, które z jakiś powodów nie zostały wybrane.

Nie podobało mi się za to uproszczenie i zestawienie śmierci i narodzin, umierającej kobiety z informacją i ciąży jednej z bohaterek - chwyt zbyt powierzchowny i w zasadzie niczemu nie służący. No chyba, że miał oznaczać, że główna bohaterka tak samo straci swoje marzenia i będzie z pierwszym lepszym, którego może uznać za przyjaciela. Może zabrakło trochę pomysłu za zakończenie historii, zakończenie, które jest łatwe do przewidzenia. Po dobrym wstępie, świetnym środku, nadchodzi zwyczajny, powierzchowny koniec.

Ciekawie wypadła dyskusja na koniec filmu, chociaż zabrakło mi na fotelach ekspertów (mam nadzieję, że mogę użyć takiego określenia), jakiegoś męskiego, zdecydowanego głosu jako opozycji do drogich Pań, którym film nie podobał się wcale, lub prawie wcale. Zastanawiałem się, czy nie wynika to z jakiegoś wewnętrznego nastawienia typu, "jak to, facet nie może nakręcić dobrego filmu o kobietach". Jednak Kasia szybko sprostowała, że jednak są twórcy, którzy potrafią zrozumieć kobiety i przedstawić ich punkt wiedzenia - ciekawe :)



W każdym bądź razie, ja jako mężczyzna, polecam ten film - jeżeli szukacie dobrego dramatu, warto się przejść do kina i warto chodzić na seanse Fermentu :)

Brak komentarzy: