poniedziałek, 8 października 2007

fincher odmieniony

Jak to zwykle bywa w niedzielny wieczór, w który czuć już na karku zbliżający się tydzień pracy, a w uszach powoli dzwoni poniedziałkowy poranny budzik, popularną formą rozrywki staje się obejrzenie filmu i chwila gry. Grałem w Kompanie Braci, a później w HALO 3 - ponieważ o tych dwóch grach już pisałem, skupię się na filmie.

Zodiac Davida Finchera to opowieść oparta na autentycznych wydarzeniach. W latach 60 XX wieku w Kalifornii działał seryjny morderca. Zabijał przypadkowo, w różny sposób - swoje wyczyny opisywał w listach przesyłanych do redakcji gazet. Mimo wielu podejrzanych i kilkuletniego śledztwa, nigdy nie udało się nikomu postawić zarzutów. W 2007 roku śledztwo w tej sprawie zostało wznowione.

Film opowiada o przebiegu śledztwa, odtwarza zabójstwa, pokazuje życie ludzi związanych ze sprawą Zodiaka - stawia też odważne teorie i próbuje odpowiedzieć na pytanie kim był zabójca.

Zodiak nie jest tak mroczny jak pozostałe historie Finchera (Obcy 3, Siedem, Gra, Podziemny Krąg), być może ja tak odbieram ten film, bo znałem historię Zodiaka. Tak naprawdę atmosfera zagęszcza się w jednym momencie filmu, gdy główny bohater filmu Robert Graysmith (Jake Gyllenhaal) trafia do domu potencjalnego podejrzanego. Jest jeszcze jeden moment niepokoju - nie chcę jednak o nim pisać, bo dzieje się na końcu całej historii. Cała reszta filmu, jest ciekawym, paradokumentalnym thrillerem - ale bez tego Fincherowskiego niepokoju i grozy, do jakiej przyzwyczaił nas reżyser. Jeżeli wyczuliście w tym stwierdzeniu nutę zawodu, to słusznie. To nie jest tak, że ten film mi się nie podobał, bo był świetny, dobrze zrealizowany, z bardzo dobrym aktorstwem. Jednak mając w głowie poprzednie obrazy Finchera, zabrakło mi tego specyficznego mroku, przejścia na ciemną stronę ludzkiej duszy, pokazania świata oczami mordercy. Zdaję sobie sprawę, że byłoby to trudne i fikcyjnie, ponieważ mordercy nigdy nie złapano i do końca nie poznano również motywów jego działania.

Polecam film, ale polecam też przed filmem zmienić nastawienie, bo tego "typowego" Finchera tu nie spotkacie.

Brak komentarzy: