poniedziałek, 1 października 2007

Ostatni król Szkocji

Ostatnio jakoś filmowo spędzam czas, taki okres mam. Staram się raczej nigdy nie walczyć z rzeczami, na które mam ochotę. Bo i po co? W niedzielę miałem wielką ochotę na film właśnie, zresztą gorzej się czułem, więc idealne rozwiązanie na leżenie w łóżku. Wybór padł na Ostatniego króla Szkocji (The Last King of Scotland - 2006).

Film opowiada o losach młodego lekarza Nicholasa Garrigana, który mając dosyć swojego obecnego stylu życia, wyrusza do Ugandy. W Afryce zdobywa pracę w jednym z prowincjonalnych szpitali. Tam zakochuje się w Sarze, żonie swojego kolegi lekarza, która jednak mimo odwzajemnienia namiętności, odrzuca go z poczucia obowiązku. Celowo zwracam uwagę na ten wątek, ponieważ w roli Sary pojawia się aktorka z jednego z moich ulubionych seriali Z archiwum X - Gillian Anderson. I chociaż nigdy nie wydawała mi się specjalnie atrakcyjna - to odpowiednia dieta i uczesanie mogą sprawić cuda, i po jej wyglądzie w tym filmie, jest to dla mnie fakt :) W trakcie pobytu na prowincji, Nicholas poznaje także generała Amina, który po dokonaniu zamachu stanu, przejął władzę w Ugandzie. Wskutek zbiegu okoliczności, Nicholas opatruje Amina po wypadku i tak trafia na dwór ostatniego króla Szkocji jako osobisty lekarz.

Amin to postać autentyczna. Świetnie w tej roli spisał się Forest Whitaker. Oglądając jego aktorskie popisy, nie sposób mi uciec skojarzeniem od Bruno Ganza z filmu Upadek. W ich oczach widać to samo opętanie i oboje są równie nieobliczalni. Fabuła jest tak skonstruowana, że jeżeli nie znaliśmy wcześniej historii Amina (ja nie znałem), to razem z Nicholasem odkrywamy ciemne strony rządów dyktatora.

Lubię filmy, po których obejrzeniu cała historia siedzi mi jeszcze przez pewien czas w głowie. I tak jest z Ostatnim królem Szkocji. Tak się zastanawiam, czy każdy dyktator na tym świecie kończy miłą emeryturką na wygnaniu? Może jestem naiwny, ale nadal marzy mi się coś na kształt poetyckiej sprawiedliwości.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Whitaker rewelacyjny. A ostatnie sceny w filmiegdy pokazany jest prawdziwy dyktator i patzy w górę jakby za odlatującym samolotem potwierdza doskonałe wczucie się w swoją rolę.

TOMO pisze...

Dla mnie jedna z jego najlepszych ról. A tak na marginesie, patrząc na samą Afrykę, bez tych wojen i niebezpieczeństw, to jedno z tych miejsc, w których chciałbym zamieszkać.